czwartek, 26 grudnia 2013

Mała zmiana planów. Nowe opowiadanie wystartowało już dziś.

Witam wszystkich i przepraszam za te zmiany, ale nudzi mi się, a po za tym nie mogę się sama doczekać premiery mojego nowego bloga, dlatego też postanowiłam to wszystko przyspieszyć. Dziś dodałam prolog, a za jakieś dwa dni dodam pierwszy rozdział. Serdecznie wszystkich zapraszam! ;) 


Pozdrawiam, Dija ;)

sobota, 21 grudnia 2013

WESOŁYCH ŚWIĄT

Chcę Wam wszystkim życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!


Niech spełnią się wasze najskrytsze marzenia.
Niech w waszym życiu na stałe zagości spokój, szczęście, radość i miłość.
Bądźcie zawsze sobą i żyjcie pełnią życia.

WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE!


Pozdrawiam i żegnam się z Wami,
Dija ;) 


Pożegnanie.

To już koniec tego opowiadania i dlatego chciałbym wam bardzo serdecznie podziękować. 
Nawet nie wiecie ile dla mnie zrobiliście. Daliście mi tyle motywacji i energii i radości, i uśmiechu, i pomysłów, nie pozwoliliście mi przestać pisać to opowiadanie, zawsze mnie wspieraliście i za to wam naprawdę dziękuję. 

A oto krótkie podsumowanie:

1. Blog ten odwiedziło 7904 osoby,  którym bardzo dziękuję. 
2. Do obserwowania dodało tego bloga 9 osób.
3. Na blogu pojawiło się łącznie 175 komentarzy
4. Na blogu pojawiło się 44 posty.
5. Opowiadanie to pisałam przez 8 miesięcy i dwa dni. Zaczęłam 19 maja 2013 roku i skończyłam 21 grudnia 2013 roku. 



A więc jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękuję. 



TERAZ WIDZIMY SIĘ NA BLOGACH:

1.http://story-of-my-extraordinary-life.blogspot.com/- mój nowy blog, którego premiera odbędzie się 2 stycznia 2014 roku. 




Pozdrawiam serdecznie wszystkich!
I jeszcze raz DZIĘKUJĘ!!!

Epilog Kocham Cię...

Epilog
Kocham Cię...

muzyka:

*perspektywa Lii* 
*24 grudnia 2012r.*

Czas bez przyjaciół dłużył mi się w nieskończoność. Minęło prawie dwa miesiące od naszego ostatniego spotkania, ostatniej rozmowy. Dzwonili, lecz nie odbierałam. Chciałam wszystko na spokojnie sobie ułożyć w głowie. Myślałam, że z czasem tak po prostu przestanę o nich myśleć codziennie, że nie będę miała ochoty wrócić do Londynu, do nich wszystkich, że nie będę już chciała wtulić się w Harry'ego i być z nim na zawsze. Myślałam, że to wszystko minie, że ta chęć stopi się tak jak śnieg, gdy nadchodzi wiosna. Ale w moim życiu nie nadeszła wiosna, nie ma pierwszych kwiatów, ani ciepła. Jest jedynie pustka, tęsknota i wciąż powiększająca się świadomość, że ich kocham. I właśnie dlatego podjęłam taką decyzję. Mam nadzieję, że jest ona słuszna.

*w tym samym czasie*
*perspektywa Liam'a*

Dziś jest 24 grudnia, wigilia. Wszyscy razem spędzamy ją w naszym domu. Ja, Danielle, Zayn, Mo, Niall, Patricia, Louis, Eleanor i Harry. Brakuje nam tylko jednej osoby, byśmy byli w pełni szczęśliwi- Nathalie, mojej kochanej siostrzyczki. Codziennie do niej dzwonię, piszę SMS'y, kilka razy byłem nawet w Wolverhampton, ale ona nie odzywa się do nas, nie daje znaku życia. Wiem, że chciała sobie wysztko przemyśleć, ale brakuje mi jej, cholernie nam jej brakuje. 
Właśnie nakrywamy stół, przynosimy jedzenie. Wykonujemy ostatnie czynności. W chwili, gdy przyszykowałem dodatkowe nakrycie na stole, zadzwonił dzwonek. Skierowałem się do drzwi i je otworzyłem, a zaraz potem się rozpłakałem i przytuliłem przybysza.

-Ej, braciszku. To tylko ja.- odezwała się.

-Aż ty. Nathalie, jak się cieszę, że wróciłaś.

-Ja też się cieszę. Kocham cię.

-Ja ciebie też, nawet  nie wiesz jak bardzo.- odpowiedziałem i zaraz potem dodałem- Chodź przywitać się z resztą.

Weszliśmy do kuchni, gdzie znajdowali się wszyscy oprócz Harry'ego. Na początku nie zauważyli, że w ogóle weszliśmy do pomieszczenia, ale gdy tylko usłyszeli głos Lii od razu się ucieszyli.

-Wesołych Świąt, kochani!!!- krzyknęła, a oni gdy tylko zauważyli, że to naprawdę ona podbiegli do niej i ją mocno uściskali. Jak się cieszę, że wszystko jest po staremu.

-Lia, jak się cieszę, że wróciłaś!- powiedział Zayn.

-Bardzo za tobą tęskniliśmy.- powiedziała Patricia, a reszta przytaknęła.

-Postanowiłam zacząć wszystko od nowa. Razem z wami, jeżeli chcecie oczywiście.- powiedziała moja siostrzyczka.

-Nathalie nie wygaduj nawet głupot. Teraz my wszyscy na zawsze razem!- powiedział Niall i znów zrobiliśmy grupowego misiaczka.

*perspektywa Lii*

-Właśnie, razem wszyscy. Gdzie jest Harry?- spytałam.

-Na górze.- odpowiedział Louis.

-Pójdę do niego.- odparłam i skierowałam się na piętro. Gdy dotarłam pod jego pokój, przeżegnałam się i prosiłam Boga by wszystko mi się udało naprawić. Otworzyłam drzwi i cicho weszłam do środka. Nie zauważył mnie. Siedział odwrócony do mnie plecami o oglądał... oglądał mój ostatni koncert w Mixie. To był pierwszy koncert po tej felernej imprezie i mój ostatni koncert przed wyjazdem. Pamiętam jaka byłam rozklejona, z resztą dokładnie widać to na tym nagraniu. 

*nagranie*
-Witajcie. Dziękuję wam za to, że jesteście tu ze mną. To mój ostatni koncert w tym klubie. Zbliża się koniec wakacji i zarazem koniec mojej przygody w Londynie. Z powodów zdrowotnych kończę karierę taneczną jak i muzyczną. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli za jakiś czas powinnam tu wrócić całkiem zdrowa. Ale teraz nic nie wiadomo. A! I z góry przepraszam za smutny nastrój jaki wprowadzę dziś w klubie. Przepraszam!- usłyszałam swój głos, a zaraz potem piosenkę Avril Lavigne- My happy ending, później Kate Ryan- Goodbye, następnie Alicia Keys- Goodbye, a na koniec Beyonce- I was here. 

-Żegnajcie. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze zobaczymy.- to było ostatnie słowa jakie usłyszałam na tym nagraniu.
*koniec nagrania*


Ekran zgasł a ja usłyszałam cichy szloch Harry'ego.

-Tak bardzo bym chciał, żeby tu była. Boże proszę...- wyszeptał smutnym, pełnym łez głosem. Podeszłam do niego od tyłu i mocno go przytuliłam i wyszeptałam do ucha:

-Harry, jestem tu. Nie płacz.- Gdy usłyszał moje słowa, poderwał się automatycznie. Staliśmy na przeciw siebie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy. On chyba nie mógł uwierzyć, że to na prawdę jestem ja. Przecierał oczy, ocierał łzy i po kilku minutach wreszcie się odezwał:

-Nathalie, czy to naprawdę ty?

-Nie, Harry. To duch, wiesz?- zaśmiałam się.- Oczywiście, że ja głuptasie. Chodź tu do mnie.- powiedziałam i mocno się w siebie wtuliliśmy. Po chwili odsunęłam się od niego i patrząc mu w oczy powiedziałam:

-Kocham cię. Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham Harry. Proszę, nigdy już nie pozwól mi odejść.

-Obiecuję, obiecuję. Zawsze już będziemy razem. Na dobre i na złe. Kocham cię Nathalie. Kocham.- odparł i złączyliśmy swoje usta w namiętnym pocałunku. Pobyliśmy jeszcze przez chwilę na górze, a później zeszliśmy na dół do reszty. Gdy weszliśmy do jadalni znów wszyscy się przytulaliśmy. Najbardziej to chyba, zaraz po Harry'm uściskałam Louis'a- naszego solenizanta. Jak się cieszę, że znów jest tak jak dawniej. Kocham ich.



Oto epilog i koniec tego opowiadania zarazem. Zaraz dodam pożegnalny post.


Komentujcie!


środa, 18 grudnia 2013

Premiera nowego bloga!

http://story-of-my-extraordinary-life.blogspot.com/


Chciałabym wam ogłosić, że premiera nowego bloga odbędzie się 2 stycznia 2014 roku o godzinie 15.00. Wtedy na nowym blogu pojawi się prolog  nowego opowiadania! Serdecznie wszystkich zapraszam!!! Mam nadzieję, że będziecie czytać i nowa historia się wam spodoba!
Bohaterów nowego opowiadania dodałam już dzisiaj! 

Ps. Ma ktoś może ochotę zrobić zwiastun do nowego bloga?


Zapraszam i pozdrawiam,
Dija ;)

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 23 To tylko krok, by granicę przekroczyć....

Taki prezencik na mikołajki!!! 
Mam nadzieję, że się wam spodoba!
Ps. Przeczytajcie notkę pod rozdziałem.!




Rozdział 23
To tylko krok, by granicę przekroczyć....

muzyka:



*23 październik 2012* 
*perspektywa Lii*
Dziękuję Bogu. Dziękuję. To co się stało to cud. Cud. Nie wiem jak, ani kiedy, w jaki sposób, ale wiem, że tego dokonał. Wyleczył mnie. Jestem zdrowa. Wprawdzie nie w pełni pełna energii, ale mimo to zdrowa. Minęło półtora miesiąca od mojego przeszczepu szpiku kostnego i dziś właśnie mogę wyjść ze szpitala. Właśnie pakuję swoje rzeczy i wracam do domu. Pierwszy raz od prawie dwóch miesięcy zobaczę swoich przyjaciół. Będę mogła się do nich przytulić i im podziękować za to, że mnie nie opuścili. Jestem im naprawdę ogromnie wdzięczna.
Skończyłam się pakować i usiadłam na łóżku. Czekałam na któregoś z chłopaków. Miał przyjść tylko jeden, by nie robić niepotrzebnego zamieszania. Reszta miała czekać przed szpitalem.
Rozglądnęłam się po sali. Może to głupie, ale będę tęsknić za tym miejscem. Bo to tu wyzdrowiałam i dzięki temu za jakiś czas znów będę mogła powrócić do normalnego życia.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam "Proszę" i po chwili w pomieszczeniu zjawił się Harry. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i wstałam. Przez chwili patrzyliśmy sobie w oczy. Staliśmy oko w oko, czując się jak kiedyś, jednak to już nie było to. Wzruszyłam ramionami i przytuliliśmy się do siebie. Wtuliłam głowę w jego ramię, a on swoją w moje włosy i szepnął mi do ucha "Kocham Cię", jednak ja nie powiedziałam nic. Wiedziałam co czułam, ale nie mogłam tego wypowiedzieć jeszcze na głos. Mimowolnie się odsunęłam od niego i znów wpatrywaliśmy się w siebie. To tylko krok, by granice przekroczyć. Spuszczam głowę, by nie patrzeć mu w oczy. Przeszłość oddzielam grubą kreską i może uda mi się naprawić wszystko przed śmiercią. Zaczynam od nowa. Nowy start, nowa przygoda. 
W pewnej chwili poczułam jak podnosi on moją głowę do góry i patrzy na mnie swymi zielonymi tęczówkami, ale potem odchodzi, chwyta torbę i ciągnie mnie za sobą za drzwi. Przez chwilę mogę poczuć dotyk jego dłoni, ale tylko na moment, bo na więcej nie mogę sobie pozwolić. Rozluźniam uścisk i poprawiam włosy. Kurtkę, którą trzymam w ręku zakładam tuż przed wyjściem ze szpitala. Jest już końcówka października. Tak dawno nie wychodziłam na dwór. Prawie dwa miesiące. Dwa miesiące bez świeżego powietrza. I  bez nich. Cała ósemka stała przed szpitalem. Gdy mnie tylko zobaczyli od razu do mnie przybiegli i zrobiliśmy grupowego misiaczka. Można było zobaczyć łzy na twarzy niektórych i wielkie szczęście malowane na twarzy, iskierki w oczach i te uśmiechy. Później każdego przytuliłam z osobna i zaczęliśmy rozmawiać.

-No to co ruszamy do Londynu?- spytał Zayn, pewien potwierdzającej odpowiedzi.

-Emm... Przepraszam was, ale ja nie wracam z wami do Londynu.- odparłam cicho.

-Ale.. ale jak to?- zapytał zasmucony Niall.

-Nie jestem jeszcze na to gotowa.- powiedziałam, na co usłyszałam wyraźny protest Harry'ego.

 -Ale.. ale teraz wszystko miało być po staremu! Miałaś do nas wrócić i miało być tak jak dawniej! Dlaczego nam to robisz?!- krzyknął i ruszył przed siebie. Rzuciłam tylko krótkie "Ja to załatwię" i szybko za nim poszłam. Siedział z głową schowaną w rękach na ławce w parku naprzeciw szpitala. Dosiadłam się do niego i położyłam mu rękę na ramieniu, jednak nie reagował. Przejechałam dłonią po jego plecach i zaczęłam mówić.

-Harry.- nie odezwał się. - Harry, proszę nie przejmuj się tym. Ja tu zostanę i wszystko przemyślę. Muszę ułożyć sobie życie od nowa, zamknąć stare sprawy i rozpocząć nowe życie. To, że wyzdrowiałam jest dla mnie drugą szansą. Szansą na lepsze życie. Dlatego daj mi czas, proszę. Mi też nie jest łatwo. Postaw się w mojej sytuacji. Czy ty też potrafiłbyś tak z dnia na dzień żyć jakby nigdy nic się nie stało?

-Nathalie, ja przepraszam. Ja po prostu cię kocham i nie potrafię żyć bez ciebie. Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić co czułem, gdy się dowiedziałam o twojej chorobie, o tym, że już nigdy więcej mogę cię nie zobaczyć, że nie usłyszę twego głosu, że nie zdążę ci powiedzieć jak bardzo cię kocham, jak cię bardzo przepraszam, że jesteś dla mnie wszystkim, że jesteś moim życiem i jego celem, że żałuję tego co zrobiłem, że chwile, które z tobą spędziłem są najlepsze co mnie  w życiu spotkało, że ty jesteś najlepsza, że jesteś moją jedyną i prawdziwą miłością, że chciałbym spędzić resztę swojego życia, że przy tobie czuję się wyjątkowo, niepowtarzalnie, że sprawiasz, że moje życie nabiera sensu. Lia ja po prostu chcę cię mieć przy sobie. Wiem, że przez to co zrobiłem nigdy już nie będzie tak jak kiedyś, ale... ja chcę chociaż móc z tobą porozmawiać, obejrzeć film i nawet tylko cię spotkać. A o czymś więcej to nawet nie myślę, bo wiem, że to nierealne. Ja wiem, że ty mnie już nie kochasz.- to co powiedział było piękne.

-Harry... ja....- zaczęłam, ale mi przerwał.

-Nic nie musisz mówić. Ja wiem jak jest. Powiedz mi tylko czy są jakiekolwiek szanse na to, że będzie tak jak kiedyś? Że będzie nas łączyło coś jeszcze mocniejszego?- spytała bacznie się mi przypatrując, a ja tylko spuściłam głowę.

-Nie wiem.- wyszeptałam.

-Przynajmniej wiem na czym stoję. To co idziemy?!- spytał tak jakby nie było rozmowy.

-Tak, jasne. Chodź.- wstałam z ławki i w ciszy poszliśmy do reszty.

-I co zmieniłaś zdanie?- spytał pełen nadziej Niall.

-Przykro mi, ale nie. Ale nie martwcie się. Kiedyś do was zawitam i nawet mnie już nie będziecie pamiętać.- powiedziałam, a potem obdarzyłam wszystkich uśmiechem.

-Nathalie nawet tak nie mów.- odparł Louis i mnie przytulił. 

-Przepraszam. Czy moglibyście zawieźć mnie do domu?- spytałam.

-Tak. Jasne. Wsiadamy i odwozimy Lię.- rozkazał Lou. Po chwili wszyscy siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy do mojego domu. Droga upłynęła nam w bardzo milej atmosferze. Tak jak dawniej- pełno śmiechu i żartów. Po trzydziestu minutach dojechaliśmy pod mój dom. Zapraszałam ich do środka, na początku odmawiali, ale w końcu się zgodzili. Z busa wyszłam jako pierwsza, później reszta. Na końcu wyszedł Liam i gdy zobaczył miejsce przed, którym staliśmy w jego oczach zobaczyłam łzy. Z resztą nie tylko ja, bo inni też byli zdziwieni jego reakcją. Pytali co się stało jednak on jak w amoku stał i wpatrywał się w mój dom, nasz dom. Z pewnością skojarzył fakty i wreszcie dowie się kim jestem. Nic nikt nie mówił przez chwilę. Nagle Liam podszedł do mnie i patrząc mi prosto w oczy zapytał: "Nathalie czy to ty?", a ja tylko delikatnie skinęłam głową patrząc się prosto w jego oczy. On natomiast mocno mnie przytulił i przez bardzo długi moment trwaliśmy w uścisku. Reszta tylko szeptała coś między sobą. Byli zdezorientowani.

-Lia, tak bardzo tęskniłem. Myślałem, że nie żyjesz. Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej prawdy?- spytał Liam.

-Liam co ci się dzieje? O czym ty mówisz? Stoi tu obok ciebie twoja dziewczyna, a ty przytulasz się z Lią?- zdenerwował się Zayn.

-Zayn spokojnie. Chciałbym wam kogoś przedstawić.- odparł Liam, a na twarzach reszty malowało się zdziwienie i mina typu " Co on pieprzy?".- To Nathalie, moja siostra.- gdy to powiedział cała reszta zaczęła się śmiać. Chyba nie uwierzyli.

-Hahaha tak, a Niall to moja dziewczyna.- zaśmiał się Zayn.- Liam chyba ci się do końca w głowie poprzewracało!

-Zayn, ale to jest prawda. Nie ma co się śmiać.- powiedziałam poważnie, a oni automatycznie przestali rechotać.- Jak nie wierzycie to chodźcie, udowodnię wam, że to prawda.

-Ale jak to możliwe?- spytał Malik.

-Co Zayn, nie wiesz skąd się dzieci biorą?-wypalił Lou, co spowodowało od nowa falę śmiechu.

Weszliśmy wszyscy do środka, zaparzyłam im herbatę. Wszyscy oprócz Liam'a zostali w salonie, bo on z kolei poszedł "zwiedzać" dom. Odwiedził stare kąty i przypomniał sobie kim tak na prawdę jest. Z zaparzoną herbatą poszłam do salonu, każdy się poczęstował, a ja przyniosłam albumy. Zaczęliśmy oglądać. A dokładniej oni, a ja siedziałam z nimi i odpowiadałam różne historie związane z poszczególnymi zdjęciami. Gdy Liam wszedł do salonu właśnie zaczęłam opowiadać historię o jego pierwszej dziewczynie. Ale gdy zrozumiał co zamierzam powiedzieć, podbiegł do mnie i przerzuciwszy mnie przez ramię zaczął biegać po całym domu. Ja cała roześmiana nawet nie protestowałam. Cieszyłam się, że jest tak jak kiedyś. I chodzi i tu tylko i wyłącznie o Liam'a. Bo z Harry'm jeszcze nic nie wiadomo. 

Pamiętam jak kilka lat temu, ktoś powiedział mi, żebym była ostrożna, gdy chodzi o miłość.
Tak też zrobiłam.
Byłam silna.
A co zrobię dalej? 


Witajcie skarby! Przychodzę z nowym rozdziałem, ostatnim rozdziałem. Teraz tylko jeszcze epilog i koniec tej historii. Jak myślicie co się będzie działo dalej?

Dziękuję wam za ilość i miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Jesteście wspaniałe.

A na końcu chciałabym wam zdradzić, że przygotowuję nowe opowiadanie. Tematyka wydaje mi się ciekawa, ale zobaczymy kto będzie czytał.

Proszę o liczne komentarze pod tym rozdziałem!
To już ostatni, więc się wysilcie, proszę was.


Ps. Epilog przewiduję w okolicach świąt. 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 22 Przepraszam...

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem, proszę. To ważne. :)

Rozdział 22
Przepraszam...

muzyka: 
http://www.youtube.com/watch?v=ua5MgA_zg4o

*Wolverhampton*
*2 września 2012*
*perspektywa Louisa*

Całą noc spędziliśmy w szpitalu, wytrwale czekając pod salą Lii, aż się obudzi. Harry cały czas przesiedział obok Lii i z nieobecnym wyrazem twarzy wpatrywał się w nią. Zapewne myśli, że to wszystko jego wina- to że Nathalie się poddała. Ja sam nie wiem już co o tym wszystkim myśleć... Tak bardzo chciałbym im pomóc...
W nocy przyjechali wszyscy: Niall, Patricia, Zayn, Mo i Liam. Nie było jedynie El i Dan, ponieważ wyjechały w sprawach zawodowych do USA, ale mimo to wciąż dzwonią i zamartwiają się. Teraz wszyscy siedzimy na szpitalnych krzesełkach w ciszy i myślami odbiegamy daleko w przyszłość. Zastanawiamy się co by było gdyby... Albo co będzie... co będzie, gdy Lia opuści ten świat. Dla mnie nie ma takiej możliwości, ona nie może. Ja nie chce. 
Nagle z rozmyśleń wyrwało mnie szturchnięcie, odwróciłem wzrok i zobaczyłem Maxa.

-Możemy pogadać na osobności?- spytał, a ja kiwnąłem głową i ruszyłem za nim. Gdy przeszliśmy na inny korytarz ponownie usiedliśmy na krzesłach. Czekałem aż Max coś powie, ale zauważyłem, że próbuje odpowiednio dobrać słowa w zdania. 

-Nie wiem jak to powiedzieć.- westchnął. Słuchałem go dalej.- Chodzi o to, że mam pewien sposób, by Lia wybaczyła, dowiedziała się jaka była przyczyna takiego zachowania Harrego na tej imprezie. Ja znam Ritę, dziewczynę, z którą się całował. To jest moja przyrodnia siostra.- zamurowało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć. 

-Czy.. czy ty o wszystkim wiedziałeś? - spytałem.

-Tak, to znaczy w pewnym sensie. Pewnego dnia Rita powiedziała mi o całej sytuacji z Lią, ale na początku nie wiedziałem, że chodzi o naszą Nathalię. Dopiero po całej akcji z tą imprezą dowiedziałem się prawdy.  Wiem, że to wszystko było ustawione. Wsypała mu narkotyki do napoju. Nawet nie wiesz jak się wkurzyłem. Bo ja... ja kiedyś byłem z Lią, ja ją wciąż kocham, ale ona mnie już nie. Powiedziała, że jej serce należy do kogo innego. Ale mimo to chcę jej pomóc, bo jeżeli kogoś kochasz to najbardziej w świecie zależy Ci na szczęściu ukochanej osoby. Dlatego jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. Proszę, powiedz, że nie masz mi tego za złe.- chwilę panowała między nami cisza, musiałem wszystko przemyśleć.

-Max w tym nie ma żadnej twojej winy. To wina tylko i wyłącznie Rity. Ale jak chcesz to naprawić?

-Zadzwonię do niej, każe jej tu przyjechać i gdy Lia się obudzi ona jej wszystko wytłumaczy. I wtedy...

-I wtedy Lia wybaczy i będzie chciała wznowić leczenie.- dokończyłem.

-Nie wiem czy tak właśnie będzie, ale taką mam nadzieję. Musimy spróbować.- powiedział.

-Dzwoń.- wyjął telefon i odszedł kawałem dalej. Bacznie go obserwowałem. Opowiadał, tłumaczył zawzięcie Ricie całą historię. W pewnych momentach myślałem, że się rozpacze i padnie na kolana. On ją na prawdę kocha. Po chwili skończył rozmawiać i podszedł do mnie.

-Rita będzie za jakąś godzinę.- skinąłem głową i udaliśmy się przed salę Lii. Siedliśmy na krzesłach tak jakby nigdy nic i czekaliśmy na cud. Przed myśli przebiegło mi jedno pytanie "Czy Liam się domyślił?". 

Po półtoragodzinnym czekaniu w szpitalu zjawiła się Rita, gdy pozostała 4 ją zobaczyła automatycznie wstała i była gotowa wkroczyć do akcji, ale w porę zareagowałem. 

-Zostawcie ją w spokoju, ona nam pomoże.- powiedziałem, a reszta oprócz Maxa zrobiła zdziwione oczy. Po wyrazie twarzy Liama widziałem, że chciał wyrazić swoje niemiłe zdanie.

-Liam daj spokój. Zobaczysz, że wszystko się wyjaśni.- powstrzymałem go. Z powrotem wszyscy usiedliśmy na krzesłach i dalej oczekiwaliśmy, aż nasza Lia się obudzi. 


*perspektywa Harry'ego*

Całą noc nie spałem. Wpatrywałem się w moją miłość, z nadzieją, że zaraz się obudzi. Jednak przez 12 poprzednich godzin tak się nie stało. Trzymałem jej dłoń i delikatnie ją gładziłem. Tęskniłem za jej radosnym uśmiechem, za błękitnymi tęczówkami, za jej niepowtarzalnym głosem, za jej czułymi gestami. Za nią, za jej miłością. Brakowało mi jej, czułem ogromną pustkę. Nie chcę bez niej żyć. Jest dla mnie wszystkim. Kocham ją. Nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem płakać. 

-Kocham Cię, Nathalie.- powiedziałem na głos.

*perspektywa Lii*

Nie wiem co się ze mną dzieje. Niby żyję, a niby nie. Czuję oddech, słyszę delikatne bicie serca. Jednak nie mogę otworzyć oczu, wykonać żadnego gestu. Czuję się jak w klatce, duszę się. Nie mogę znaleźć sposobu, dzięki któremu mogłabym się wydostać stąd. Z tej czarnej przestrzeni. Potrzebuję motywacji.

Nagle poczułam tak jakby deszcz. Dziwne. Co chwilę na moją dłoń skapywały pojedyncze kropelki wody. Zaraz potem usłyszałam głos, TEN głos.

-Kocham Cię, Nathalie.- głos mojego Anioła, a na dłoni czułam Jego łzy. Łzy mojego Anioła.
Harry... 
Co on tu robi? Skąd wiedział gdzie mnie szukać.

Zanim na zawsze zamknę oczy...
Zanim po raz ostatni zaczerpnę oddechu...
Zanim po raz ostatni poczuję bicie swego serca....
Zanim odejdę...
Muszę go zobaczyć....
Jego szafirowe tęczówki...
Zebrałam w sobie wszystkie siły, które mi pozostały i zaczęłam walczyć. 
Otworzyłam powieki. 


Tym razem ich nie zamknęłam. Przekręciłam głowę w lewą stronę i ujrzałam zapłakanego Harry'ego. Głowę miał opuszczoną, nie zauważył, że się obudziłam. Ścisnęłam delikatnie jego dłoń, a on od razu podniósł głowę. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. W jego oczach ujrzałam niedowierzanie, ból, pustkę i nadzieję.

-Nathalie...- wyszeptał.

-Harry...- powiedziałam przytłumionym, ledwo słyszalnym głosem.

-Jesteś... Tak się bałem.- powiedział nieco odważniej, jednak gdy nie zauważył żadnej mojej reakcji, dodał- Pójdę po lekarza.- Wyszedł z sami, a po chwili do białego pomieszczenia przyszedł lekarz Moon wraz z pielęgniarką. 

-Witaj Lia. Jak dobrze, że się obudziłaś.

-Czy ja wiem.- westchnęłam.

-Nie gadaj głupot. Nawet nie wiesz jak by Cię im wszystkim brakowało.

-Ale komu?

-Twoim przyjaciołom. Wszyscy przyjechali.- nie mogłam uwierzyć  w to co usłyszałam. Oni wszyscy są tu dla mnie? 

-Lia wiem, że tego nie chciałaś, ale zacząłem szukać dawcy szpiku. Proszę Cię, zmień zdanie.- powiedział doktor. Nic się nie odezwałam, myślałam. Zapadła cisza. Lekarz po wykonaniu wszystkich badań opuścił wraz z pielęgniarką pomieszczenie. Zostałam sama, ale tylko na chwilę. Po chwili do sali weszło całe One Direction i dziewczyny. Spojrzałam na nich i chciałam się uśmiechnąć na ich widok, ale nie potrafiłam. Nie mogłam po tym co im zrobiłam.

-Nathalie tęskniliśmy.- odezwał się jako Louis i posłał mi ciepły uśmiech.

-Ja.. ja też za wami tęskniłam.- powiedziałam słabym głosem. Po mojej wypowiedzi usłyszałam cichy szloch Rose, która prawdopodobnie nie mogąc znieść mojego widoku wyszła z sali, a za nią Zayn, który poszedł ją uspokoić. Przez chwilę w pokoju panowała cisza, którą przerwało niechciane przeze mnie pytanie.

-Lia dlaczego nam nie powiedziałaś?- spytał  Liam.

-Nie chciałam, żebyście się nade mną litowali. 

-Ale wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Ty byłabyś zdrowa, mieszkałabyś w Londynie, a co najważniejsze byłabyś z Harrym.- nie mogę już wytrzymać. Tego jest za wiele. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Oni nie mogli zobaczyć jak płaczę.

-Mogę was na chwilę przeprosić. Chciałabym zostać sama.- powiedziałam, a oni delikatnie skinęli głowami i wyszli z sali. Został tylko Lou.

-Louis, proszę zostawisz mnie...- przerwał mi.

-Wyjdę z sali jeżeli ty zgodzisz się na rozmowę z osobą, która bardzo chciała by Cię przeprosić.

-Jeżeli mówisz o Harrym to...

-Nie, tu nie chodzi o Harry'ego.- powiedział.

-Dobrze.- odpowiedziałam a on wyszedł. Z resztą swoją drogą, dlaczego lekarz pozwolił im wszystkim tu wejść? Nie powinien.

Odwróciłam głowę w stronę okna. Kiedy usłyszałam otwierające się drzwi doznałam szoku. Spodziewałam się wszystkich, ale nie jej... Miałam ochotę krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego głosu. Chciałam powiedzieć jej co myślę, ale nie mogłam zebrać myśli. Ona niepewnie weszła do sali i stanęła przy moim łóżku. Miałam zacząć mówić, ale mnie wyprzedziła.

-Nathalie, ja wiem, że nie chcesz mnie widzieć. Wiem, że mnie nienawidzisz. Ale proszę Cię wysłuchaj mnie. Chcę cię przeprosić.- powiedziała z żalem w oczach. Nie miałam ochoty na tę rozmowę, ale chciałam wiedzieć co ma mi do powiedzenia. Skinęłam głową, a ona kontynuowała. 

-Od zawsze byłaś moją idolką, zawsze chciałam tańczyć tak jak ty. Bardzo na to pracowałam, starałam się by dostać się do ciebie na zajęcia. A gdy mi się to udało bardzo się cieszyłam, ale gdy cię zobaczyłam poczułam zazdrość. Byłam zazdrosna o to, że nie mogę być tobą. Tak wszystko łatwo ci przychodziło. Masz dużo talentów, świetnie śpiewasz, jeszcze lepiej tańczysz i znalazłaś do tego wspaniałego chłopaka. To wszystko było z czystej zazdrości. A Harry tak na prawdę cię nie zdradził. Na tej imprezie nie pił alkoholu, to ja wsypałam mu narkotyków do napoju. A gdy już zaczęły działać zaciągnęłam go do pokoju, ledwo szedł. A resztę już widziałaś. Ale wiedz, że on tego nie chciał, on nawet nic nie pamięta. Proszę wybacz mu. Tworzycie taką cudowną parę. Przepraszam.- skończyła.

-Tworzyliśmy.- poprawiłam ją.

-Uwierz mi Lia, że wszystko można jeszcze naprawić.

-Nie, już jest za późno. Nie widzisz, że ja umieram.- spytałam retorycznie.

-Ale jeszcze jest szansa, można zrobić przeszczep.

-Niby można, ale nie ma po co. Ja już nie mam dla kogo żyć.

-Nathalie?! Czy ty siebie słyszysz? Jak to nie masz dla kogo żyć? Masz tylu wspaniałych przyjaciół: Louis, Niall, Zayn, Rose, Patricia, Liam, Eleanor, Danielle, Max i Harry. Nadal uważasz, że nie masz dla kogo? Nie widzisz jak oni wszyscy cię kochają. Harry, gdy wyjechałaś był załamany, cały czas płakał, nie udzielał wywiadów, nie pokazywał się mediom. Nikt nie mógł z nich normalnie funkcjonować, bo nie mogli uwierzyć, że cię stracili. Oni cię kochają. Gdybym ja miała takich wspaniałych przyjaciół z pewnością bym się tak łatwo nie poddała. Walczyłabym. Proszę Cię, nie zaprzepaść takiej szansy.- wytłumaczyła mi Rita. Miała rację w pewnym sensie. Ja nie mogę ich stracić. Nie mogę! Przez chwilę milczałam, myślałam. Może istnieje jakaś mała szansa na to, że wyzdrowieje. Nie, no to, że znajdą dawcę szpiku w tak krótkim czasie. Ale zawsze warto spróbować. Podniosłam głowę i po raz pierwszy spojrzałam Ricie w oczy. Zobaczyłam nadzieję. Czy ona na prawdę chciała, abym była zdrowa? Czy wywołane było to tylko poczuciem winy? 

-Rita, możesz zawołać lekarza?- spytałam, a ona bez odpowiedzi wyszła z sali, po czym po chwili wróciła z lekarzem. 

-Doktorze niech pan zacznie szukać dawcy szpiku.- powiedziałam, a twarz doktora od razu się rozpromieniła.

-Dobrze, że w końcu podjęłaś właściwą decyzję. Już wcześniej zacząłem szukać, ale teraz poszukiwania przyśpieszę. Musisz odpocząć, ale bym w pełni gotowa na przeszczep. Już nie możesz przyjmować żadnych gości. Najlepszy jest sen.- powiedział, a ja skinęłam głową. Wyszedł z sali, a za nim do wyjścia kierowała się Rita.

-Rita?-zapytałam cicho.

-Tak?- odparła.

-Dziękuję.- odpowiedziałam, a ona delikatnie skinęła głową z uśmiechem i wyszła z sali. Natomiast ja odpłynęłam w krainę Morfeusza. 


*perspektywa Louis'a*

Rita wyszła z sali z grobową miną. Czyli się nie udało... Jednak mimo to, spytałem:

-I jak?- popatrzyła się na mnie i krzyknęła:

-Udało się! Zgodziła się na leczenie!- od razu ją przytuliłem, a po chwili dołączyła się do nas reszta. Nawet nie wiecie, jak się cieszyłem, a Harry to już w szczególności. Popłakał się, z resztą jak większość z nas. Po chwili każdy z nas uwolnił się z uścisku.

-Ale jak to teraz będzie? Mam na myśli leczenie.- zapytał Zayn.

-Trzeba szukać dawcy szpiku.- odparła Rita.

-Przecież to potrwa bardzo długo. A co jeśli nikt się nie znajdzie na czas!- panikował Harry.

-Ej, spokojnie. Bądźmy dobrej myśli. A teraz może lepiej jak i my się poddamy badaniu. Może ktoś z nas może być dawcą. 

-Masz rację, Lou. Nie czekajmy dłużej.- powiedział Niall, reszta przytaknęła. Poszliśmy z tą propozycją do lekarza, który zgodził się na to. Po chwili każdy z nas przechodził badanie. Teraz tylko musieliśmy czekać na wyniki. Siedzieliśmy na korytarzu pełni nadziei, że właśnie któryś z nas może być dawcą szpiku dla Nathalie. Po ponad 4 godzinach czekania zjawił się lekarz.

-Który z was to Liam Payne?- spytał

-To ja. Słucham?- wstał Liam.

-To pan może być dawcą szpiku dla Nathalie.- oznajmił doktor, a ja poczułem ogromną ulgę. Mam nadzieję, że Liam się zgodzi. 

-Naprawdę?- spytał, bo najwyraźniej nie dowierzał. 

-Tak. Zgadza się pan?

-Oczywiście.

-W takim razie zapraszam do gabinetu.- odparł lekarz i razem z Liam'em poszedł do gabinetu. Nasza radość była nie do opisania. Lia wyzdrowieje! Nathalie będzie żyła! 



Witajcie skarby! :*'

Na początku chcę wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Mam nawet swoje ulubione. Haha. Uwielbiam czytać wasze oceny. One dają taką motywację, że od razu gdy je zobaczyłam postanowiłam za wszelką cenę znaleźć czas i dokończyć powyższy rozdział. Jeszcze raz dziękuję.
Mam teraz do przekazania kilka informacji.

1. Nie wiem czy się już domyśliłyście, ale zbliżamy się do końca tego opowiadania. Pojawią się może jeszcze 2 lub 1 rozdział + epilog.

2. Od dłuższego czasu zastanawiam się nad założeniem kolejnego bloga z opowiadaniem, ale wciąż się waham, bo nie wiem ile osób ma chęć czytać kolejną historię mojego autorstwa. Jeżeli ktoś jest za kolejnym opowiadaniem to niech pisze w komentarzu. 

3. Jeżeli byście chcieli kolejne opowiadanie to proszę was, abyście podsunęli mi jakieś wasze pomysły. W prawdzie mam już zarys/ plan/ fabułę tej historii, ale brakuje mi kilku szczegółów. Dlatego chętnie wysłucham waszych propozycji. 


Im więcej komentarzy tym rozdział pojawi się szybciej!!!
Komentujcie rozdział! Bardzo was proszę.
Mam nadzieje, że ilością komentarzy pobijecie ostatni rozdział! Hihi


Pozdrawiam i do zobaczyska!

Dija;)



czwartek, 31 października 2013

Rozdział 21 To był sen, z którego się obudziłam...

Przeczytajcie proszę notkę pod rozdziałem. :)


Rozdział 21
To był sen, z którego się obudziłam...

*muzyka*
http://www.youtube.com/watch?v=i41qWJ6QjPI

*perspektywa Lii*
*1 września 2012*

Śmierć przywiązuje mnie do szpitalnego łóżka. Przywiera do mojej piersi i zacięcie siedzi tam. Nie wiedziałam, że będzie aż tak bolało. Nie spodziewałam się, że potrafi wymazać z mojej pamięci wszystkie dobre rzeczy, które mnie spotkały. Leżałam w szpitalnej sali już drugi dzień. To tylko kolejne 24 godziny, które tracę. Przecież pozostało mi jeszcze 144 godziny życia. Teraz sama już nie wiem, czy to dużo czy to mało. W sumie i tak jest mi to obojętne. Chyba. Żyłam tak długo w niepewności mojej śmierci, a kiedy już wiem, że zdarzy się to za mniej więcej tydzień, jestem spokojna i czuję się spełniona. Dokończyłam to co miałam dokończyć i mogę z uśmiechem na twarzy odejść z tego świata. Może nie do końca, bo Harry. Nie, Lia! Harrego nie było, nie ma i .... i nie będzie. Tak, tak. To koniec. To był sen, z którego się obudziłam.  To co się dzieje teraz jest jak najbardziej prawdziwe i chociaż moi bliscy obiecywali, że mnie zapamiętają i tak nie będzie to miało znaczenia, bo nie będę o tym wiedziała, kiedy odejdę.

Była godzina 6.50, a ja już nie spałam od dobrej godziny. Trzymając w palcach wisiorek, leżałam na boku, a łzy płynęły mi po policzkach bezgłośnym, nieprzerwanym strumieniem, po czym skapywały na białe, szpitalne prześcieradło. W tym momencie nie chciałam umierać, poczułam, że to jeszcze nie mój czas. Pragnęłam żyć i wspólnie z Nim doświadczać tego wszystkiego czego dotąd nie zdążyłam. Jednak w tej chwili opłakiwałam właśnie jego. A poza tym opłakiwałam chyba nas oboje... i to, że nasza miłość nie okazała się wieczną.

 Nagle poczułam chęć zaczerpnięcia świeżego, letniego powietrza. Podniosłam się z łóżka, założyłam kapcie na swoje chude nogi, poprawiłam piżamę i powoli podeszłam do okna. Otworzyłam go na rozcież. Wdrapałam się na parapet, wychyliłam głowę za okno. Poczułam ten świeży zapach powietrza, nasyconego wilgocią i pełnego łez aniołów. Zobaczyłam ludzi, którzy szli do pracy i strugi deszczu, i pełno samochodów, i słońce, które próbowało przebić się przez deszczowe chmury jednak przegrywało, i jeszcze zielone drzewa , i czerwony autobus. Rozkoszowałam się tym widokiem, usiadłam na parapecie i spoglądałam na moje miasto, jednak myślami byłam gdzie indziej. Spojrzałam w niebo,  było ciemne. I pomyśleć, że za niedługo będę w nim mieszkała...




W pewnej chwili naszła mnie ochota na tytoń. Tak, to zdecydowanie to. Zeskoczyłam z parapetu i zaczęłam szukać w torbie paczki fajek. Mam! Uradowana wróciłam na swoje poprzednie miejsce wraz z papierosami Marlboro i zapalniczką. Wyjęłam jednego papierosa i go zapaliłam. Skoro miałam umrzeć, to co mi szkodzi. 



 


Rozkoszowałam się smakiem tytoniu, kiedy do sali wszedł Max, kiedy tylko zauważył co robię ogromnie się przestraszył od razu do mnie podbiegł i ściągnął mnie z parapetu, po czym posadził mnie na łóżku. Wyrwał mi z ręki szluga, zgasił a potem wyrzucił przez okno, które natychmiast zamknął. Ja siedziałam i przestawałam powoli mieć kontrolę nad swoim ciałem. Max wrócił do mnie, kucnął, złapał mnie za ramiona i patrząc mi prosto w oczy zapytał:

-Nathalie, nie mam już do ciebie siły. Zrezygnowałaś z leczenia i jeszcze chcesz pogorszyć swój stan papierosami.- wstał i dalej kontynuował- A na dodatek jak ty weszłaś na to okno. Przecież mogło ci się coś stać.- Nie czułam się na siłach. Wiedziałam, że to jest ten moment. Ja to czułam głęboko w sobie. Na ostatkach sił wstałam i patrząc prosto w oczy Max'owi powiedziałam cichym głosem:

-Max, to jest ten czas. Niech Louis da im listy. Żegnaj.

-Lia co ty wygadujesz?- zapytał Max. Nie odpowiedziałam już. Dostałam krwotoku z nosa i upadłam bezwładnie na ziemię. Czy tak właśnie miał wyglądać mój koniec?

Spadałam. Staczałam się w otchłań. Ból. Niewyobrażalny ból. Chciałam krzyknąć lecz nie mogłam wydobyć głosu. A zdążyłam pomyśleć zanim świat rozpłynął mi się przed oczami.




*perspektywa Max'a*

Gdy tylko Lia upadła zawołałem lekarza. Po chwili razem z dwiema pielęgniarkami wbiegł do sali. Kazali mi natychmiast wyjść. Tak zrobiłem, chociaż nie miałem na to najmniejszej ochoty. Bezradny usiadłem na krześle, schowałem głowę w ręce i się rozpłakałem. Tak, płakałem jak baba. Nie potrafię zrozumieć jej decyzji. Dlaczego tak łatwo zrezygnowała z życia? Dlaczego?

Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Louis'a. Zrobiłem tak jak kazała Nathalie.

-Halo? W czym mogę pomóc?- spytał Louis.

-Cześć, z tej strony Max. Dzwonię, bo...- zacząłem.

-Coś się stało z Nathalie?

-Właśnie dzwonię w tej sprawie.

-No mów.- poganiał mnie.

-Lia dostała krwotoku i straciła przytomność, ale wcześniej, dosłownie 5 sekund wcześnie powiedziała, że to ten czas. I kazała Ci dam reszcie listy. Więc, proszę. Zrób to.

-Dobrze. Ale skąd ona wiedziała kiedy? Jak się teraz czuje?- dopytywał załamanym głosem.

-Nie wiem, nie mam pojęcia. Lekarz jest jeszcze u niej. Jak będę coś wiedział to zadzwonię. A teraz przepraszam, ale muszę kończyć.- powiedziałem.

-Jasne, rozumiem. Do usłyszenia.- odpowiedział i się rozłączył. Schowałem telefon, po czym wstałem i podszedłem pod salę, w której lekarze ratowali Lię. Czekałem. Mam nadzieję, że na dobrą wiadomość.


*perspektywa Louisa* 

Odłożyłem telefon. Nie wiedziałem, jak to zrobić. To bardzo ich zrani, ale obiecałem. Przecież oni też muszą znać prawdę. Wyjąłem listy i zszedłem na dół, gdzie byli wszyscy: Niall, Zayn, Harry, Liam, Eleanor,Mo i Patricia. Gdy zobaczyli moją gronową minę przestali rozmawiać i bacznie się mi przyglądali. Pierwszy odezwał się Harry:

-Ej, Louis co się stało? Co to za listy?- Popatrzyłem na nie i odpowiedziałem:

-To są listy dla was.

-W takim razie dlaczego ty je masz a nie my?- spytał Liam.

-Bo macie je dostać w odpowiednim czasie.

-Louis co ty bredzisz?- spytał Zayn.

-Ja...- zacząłem.

-Ej, Louis kiedy będzie ten odpowiedni czas?- spytała Mo.

-Teraz.- odpowiedziałem i zacząłem rozdawać te listy, a w trakcie kontynuowałem.- Ale nie otwierajcie ich na razie. Na początek jest jeden list dla nas wszystkich. Po jego przeczytaniu będziecie mogli otworzyć swoje.

-Louis dobrze się czujesz?- spytał Zayn.

-Nie! Nie czuję się dobrze. I ty też się zaraz będziesz tak czuł. Poczekaj aż przeczytasz list.

-Ej, Louis spokojnie. Kochanie od kogo są te listy? - zapytała spokojnie El.

-Zaraz wszystkiego się dowiecie.- odparłem, po czym otworzyłem list i zacząłem czytać:

Moi kochani!
Na wstępie chcę się z wami przywitać, bo ogromnie się za Wami wszystkimi stęskniłam. Tak dawno Was nie widziałam i myślę, że już nigdy taka okazja się nie nadarzy. Nie zdradzę Wam prawdziwego powodu mojego odejścia. Przyjmijcie, że wyjechałam na niekończącą się podróż daleko stąd i być może za wiele, wiele lat się spotkamy się w Naszym prawdziwym domu. Ale nie śpieszcie się, ja poczekam. 

                           Żegnajcie, nie, do zobaczenia

Całusy,

Nathalie


Podniosłem głowę znad kartki i spojrzałem po kolei na wszystkich. Każdy miał w oczach łzy albo płakał. Najgorzej wyglądał Harry, cały się trząsł i nie mógł opanować łez.

-Louis, proszę, powiedz, że to jest żart. Proszę.- łkał Harry. Zrobiło mi się go naprawdę żal. On ją kochał, a ona odeszła.

Gdy skończyłem każdy wraz ze swoim listem rozszedł się. W salonie zostałem tylko ja i Eleanor. Usiadłem na kanapie, a ona obok mnie. Otworzyła list i zaczęła go czytać na głos:

Witaj Eleanor!
Wiem, że mało się znamy, ale mimo to czułam potrzebę napisania do Ciebie tego listu. Niebawem odejdę i nie wiem czy ktokolwiek później powie Ci jaki skarb masz przy sobie. Tak, właśnie. Mam na myśli Louisa. Nawet nie wiesz jak mi pomógł w ostatnim czasie. Gdyby nie on to nawet nie zebrałabym się na napisanie tych listów. A wiedz, że nie było dla mnie to łatwe. Pamiętaj więc, że nie możesz go stracić. Nie ma na świecie drugiej osoby, która kochałaby Cię równie mocno jak on. Bądźcie razem na zawsze. A na koniec, chciałabym życzyć Waszej dwójce duuuuużo miłości, radości, szczęścia, przesłodkich dzieciaczków, niesamowitych wspomnień i żebyście żyli  więcej niż 1000 lat!



Żegnajcie kochani, 

Lia :*


-Będzie mi jej brakowało.- dodałem ze łzami w oczach.

-Mi też. To taka wspaniała dziewczyna.

-Wiem.

-Ale dlaczego ona odeszła? Jaki był ten prawdziwy powód.

-Przepraszam kochanie, ale nie mogę Ci powiedzieć. Nawet Tobie. Obiecałem. Ale wiem, że dowiesz się w swoim czasie.- powiedziałem i pocałowałem El w skroń.

 


*perspektywa Zayn'a*

Opadłem na łóżko w swoim pokoju i zacząłem czytać list.

Cześć Zayn! 
Piszę do Ciebie ten list, aby się z Tobą pożegnać i dać Ci kilka wskazówek. Po pierwsze: Kochaj mocno swoją dziewczynę i nigdy jej nie rań, bo jeżeli to zrobisz to wrócę (jeszcze nie wiem jak, może będę Cię nawiedzać) stamtąd gdzie będę i osobiście Cię opieprzę. Po drugie: Doceń Mo i jej starania, bo ona Cię naprawdę bardzo kocha. Bądź zawsze przy niej, kiedy Cię potrzebuje i nigdy jej nie zostawiaj samej w trudnych chwilach. Bądźcie jednością, tak jak do tej pory.Po trzecie: Walcz o swoje i dalej spełniaj marzenia.Po czwarte: Nie przejmuj się opinią innych, znasz swoją wartość i tego się trzymaj.Po piąte: Życzę Ci wszystkiego co najlepsze!


Żegnaj,

Lia :) 


-Obiecuję, że jej nigdy nie zostawię. Żegnaj, przyjaciółko. Będę o Tobie zawsze pamiętał.


*perspektywa Mo*

Boję się otworzyć ten list i dowiedzieć jak bardzo zawiodłam. Nie chcę wiedzieć jak bardzo mnie Lia nienawidzi. Zabiegana w swoich sprawach zapomniałam o tym, że moja przyjaciółka umiera. Zostawiłam ją z tym wszystkim samą. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Cała zapłakana zaczęłam czytać list.

Witaj kochana Mo!
Coś mi się wydaje, że boisz się treści tego listu. Ale uwierz, naprawdę nie ma czego. Wręcz przeciwnie. Ja Ci chcę tylko podziękować. Gdy zamieszkał w Londynie nie znałam nikogo, nie miałam żadnego pomysłu na  życie ani żadnego celu, ty pomogłaś mi całkiem bezinteresownie. To dzięki Tobie wiedziałam co chcę dalej robić i to dzięki Tobie poznałam tylu wspaniałych ludzi. W moim sercu będziesz na zawsze. I mimo że nie będzie mnie przy Tobie ciałem, będę duszą i całą sobą obok Ciebie, moja przyjaciółko.I nie obwiniaj się o coś na co nie miałaś wpływu. To Bóg zdecydował o moim losie. I gdy wkrótce trafię do prawdziwego domu przestanę cierpieć i odpocznę, czuwając nad Wami wszystkimi. Ale Wy żyjcie normalnie, jak zawsze, jak do tej pory. Kocham Cię moja Mo! Życzę Ci wszystkiego co najlepsze! 

Żegnaj,

 Nathalie :*

Ps. Nie płacz! Zrób to dla mnie. :)


Zaśmiałam się przez łzy. Jaka ona kochana. Nie zapomnę o Tobie, ale muszę Cię jeszcze zobaczyć. Więc nie mówię "Żegnaj" lecz "Do zobaczenia".

*perspektywa Niall'a*

Usiadłem na łóżku i zacząłem czytać list za łzami w oczach.



Cześć kochany Głodomorku! 

Jesteś takim wesołym człowieczkiem, który jest wiecznie głodny. Masz cudowną dziewczynę i świetną pracę. Jesteś uczuciowy, kochany i szczery. I właśnie dlatego masz się nie zmieniać. Zrozumiano?! :) Niall, pamiętaj, że jesteś wyjątkową osobą i nikt Ci nie wmówi, że tak nie jest. Bądź taki, jaki jesteś do tej pory, a przy sobie będziesz mieć tylko tych prawdziwych przyjaciół. Kochaj, wspieraj i szanuj swoją dziewczynę, bo jesteście dla siebie przeznaczeni. Życzę wam dużo miłości i radości, śliczniutkich bobasków i czego sobie jeszcze zapragniecie. Spełniajcie swoje marzenia i żyjcie tak jak chcecie!


Żegnaj,

Lia :)


-Oj, Lia, Lia. Dziękuję Ci, ale ja się wcale nie chcę z Tobą żegnać. Jeszcze się zobaczymy, zobaczysz.- powiedziałem i z oczu popłynęły mi kolejne łzy.


*perspektywa Patricii*

Wzięłam głęboki wdech, przetarłam lecące z oczu łzy i zaczęłam z obawą czytać list.


Kochana przyjaciółko!

Wahałam się zanim napisałam do Was te listy. Bałam się Waszej reakcji na nie. Jednak coś kazało mi właśnie w ten sposób postąpić. Czułam, że muszę się z Wami pożegnać, doskonale wiesz dlaczego. Jednak proszę Cię, żebyś wciąż nikomu nic nie mówiła. Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa. :)
Tak, więc kochaniutka Patricio chcę Ci życzyć jeszcze lepszych motocykli ( ale masz na nich jeździć ostrożnie, tak żebyśmy się za szybko nie spotkały, wiesz gdzie ), dużo zdrowia, szczęścia, radości, jedzenia, wiele miłości, wytrwałości w związku z Horankiem i czego sobie jeszcze zażyczysz. Pamiętaj skarbie- walcz o swoje marzenia i nigdy nie poddawaj się. Musisz mieć wiarę i nadzieję, a wszystko jest możliwe. Nawet to co wydaje się niemożliwe...

Żegnaj,

Nathalie

-Nathalie, powiedziałaś, że muszę mieć wiarę i nadzieję, a wszystko jest możliwe, nawet to co wydaje się niemożliwe. W takim razie chcę, żebyś wyzdrowiała i była tu razem z nami. Mam walczyć, więc się nie poddam i wszystko naprawię. Niedługo się zobaczymy. Obiecuję.- powiedziałam, a potem zaniosłam się płaczem.


*perspektywa Liam'a*

Usiadłem z ponurą miną na kanapie i zacząłem czytać list.


Witaj Liam!

Wiem, że nigdy mnie nie lubiłeś, nie przepadałeś za mną od samego początku drugiej znajomości. Nie wiem, co było tego powodem. Nie wiem też, dlaczego tak się stało. W twoim przypadku nie wiem nic. Nie wiem czy cię lubię czy nie. Moje uczucia co do Ciebie są mieszane. Ale ty nie wiesz dlaczego, prawda? Przykro mi, że nie pamiętasz. Że tak łatwo zapomniałeś. Bardzo łatwo odciąłeś się od tych spraw i ludzi, którzy podobno byli dla Ciebie ważni. Domyślam się, że może nie wiesz o czym teraz mówię, ale kiedyś się dowiesz. Jednak wiedz, że znaliśmy się wcześniej, niż od 4 lipca. Może teraz się domyślisz, chociaż sama nie wiem. Ale koniec o tym.
Liam, chciałabym Ci życzyć dużo, dużo zdrowia, szczęścia, radości, wiary, nadziei, wiecznej miłości i dalszego spełnienia marzeń. Wierzę w Ciebie. :)

A teraz żegnaj,

Nathalie 


-Znaliśmy się wcześniej? Druga znajomość? Jaka prawda?- zadawałem sobie pytania, na które odpowiedź znała tylko Lia.....


*perspektywa Danielle*

List był krótki, mimo to smutny.



Droga Danielle!

Nie znałyśmy się za dobrze, mimo to bardzo Cię polubiłam i  z tego powodu czułam obowiązek pożegnania się z Tobą. Ale to jeszcze nie teraz. Na początku chciałam Ci powiedzieć, że masz świetnego chłopaka, który Cię bardzo kocha, więc życzę Wam dużo miłości i wytrwałości. Chcę Ci również życzyć dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i dalszego rozwijania się jako tancerka. Masz ogromny talent i nie możesz go zaprzepaścić. Wierzę w Ciebie i trzymam kciuki.

Żegnaj,

Nathalie :)
-To ja trzymam kciuki za Ciebie.- powiedziałam przez łzy. 


*perspektywa Harry'ego*

Nie potrafiłem uwierzyć w to co się stało. Nie chciałem by to co było w tym liście okazało się prawdą. Tak nie mogło być, ona nie mogła odejść. Nie teraz, nie przeze mnie. Muszę ją odzyskać, za bardzo ją kocham by pozwolić jej odejść. To wydarzenie, które zrujnowało mój świat było ustawione, fałszywe. Nie mogę dopuścić to straty najważniejszej osoby. 

Otworzyłem kopertę drżącymi rękoma i zacząłem powoli czytać.


Mój Harry!


Przepraszam, że żegnam się z Tobą w taki sposób, że nie robię tego osobiście. Ale nie dam rady, nie mam siły. Być może teraz, kiedy to czytasz mnie już nie ma. Być może odeszłam. Odeszłam i nie wrócę więcej. Ale nie przejmuj się. Nie popełniłam samobójstwa, to była lub będzie śmierć naturalna. Dlaczego tak wcześnie? Nie wiem. To po prostu mój czas. Moja ziemska wędrówka dobiegła końca. Harry, głowa do góry. :) Tak w ogóle, to chciałam Ci bardzo podziękować, bo wprowadziłeś do mojego życia dużo radości, pokazałeś mi wiele cennych wartości i rzeczy, które zapamiętam do ostatniego oddechu. Jesteś osobą, które dała mi bardzo dużo. Obdarzyłeś mnie bliskością, poświęciłeś mi czas, a ja natomiast mogłam kogoś obdarzyć najprawdziwszą miłością. I naprawdę serdecznie Ci za to dziękuję. Jestem Twoją dłużniczką.


Na koniec mam do Ciebie kilka próśb lub nawet żądań. Zapomnij:

-o mnie,

-o tym, że mnie poznałeś,
-o tym, że byliśmy razem,
-o wspólnych chwilach,
-o tym, że w ogóle istniałam kiedykolwiek.
Uwierz mi, tak będzie Ci łatwiej. 


Chcę Ci jeszcze życzyć dużo zdrowia, szczęścia, radości, tego byś znalazł swoją prawdziwą drugą połówkę, żebyś dalej rozwijał swój talent i spełniał marzenia. 


Kocham Cię, ale żegnaj,

Twoja Nathalie

Dlaczego ona mi to robi? Dlaczego mnie zostawia? Przecież ja nigdy o niej nie zapomnę. Przecież to ona jest moją drugą połówką. Moim życiem, słońcem, powietrzem. Bez niej nie umiem normalnie funkcjonować. Ja nie chcę bez niej żyć. Ja ją kocham...- tysiące myśli napływało mi do głowy, a wraz z nimi kolejne słone łzy. 

 

-Harry?- nagle usłyszałem cichy i smutny głos Louisa, ale nic nie powiedziałem.

-Harry, wiedz, że ona Cię kocha.

-To dlaczego odeszła?- spytałem.

-Wiele osób ją zraniło, miała tego dość, do tego ta choroba. My musimy jej pomóc, a nie rozpaczać. Pozostało nam nie wiele czasu. 

-Louis o czym ty mówisz? Jaka choroba?- zapytałem zdziwiony.

-Lia jest poważnie chora. I zrezygnowała z leczenia.- oznajmił, a ja doznałem szoku.

-Ja... ja nic nie wiedziałem. Dlaczego ona powiedziała to Tobie, a nie mi?

-Nikt nie wiedział poza Cią i Mo. Ja dowiedziałem się, wtedy gdy ty pojechałeś do rodziny, a ja się z nią spotkałem i to na dodatek całkiem przez przypadek. Gdyby nie to, że zemdlała przy mnie, to bym o niczym nie wiedział.- wyjaśnił Lou.

-Ale to nie zmienia faktu, że powinienem wiedzieć. Przecież jesteśmy, byliśmy razem. 

-Ja cię rozumiem Harry. Sam jej kazałem Tobie o tym powiedzieć. Zbierała się od dłuższego czasu, ale bała się, że jak Ci powie to się rozstaniecie albo, że pomyślisz, że jest z Tobą tylko dla pieniędzy na leczenie.

-Przecież, ja... ja nigdy bym tak nie pomyślał. Nie wierzę w to co się dzieje.- powiedziałam, ale rozmowę przerwał nam telefon Louisa. Odebrał.

-Halo. I co z nią? Co to oznacza? Proszę powiedz mi, gdzie jest? Błagam, to ważne. W rodzinnym mieście, ale jakim? Proszę powiedz. Dobrze, rozumiem. Jakbyś coś wiedział to dzwoń, informuj mnie na bieżąco. Na razie.- rozłączył się i zaczął mówić.

-Lia zapadła w śpiączkę. 

-O Mój Boże! Ja muszę do niej jechać! Gdzie ona jest?!- poderwałem się z zacząłem krzyczeć. 

-Ej, Harry, spokojnie. Nie wiem, gdzie jest. On nie mógł mi powiedzieć, Lia go o to prosiła. Jedynie wiem, że jest w rodzinnym mieście. Harry nie wiem skąd ona jest, gdzie wcześniej mieszkała?

-Wiem, to znaczy wiem, ale nie pamiętam.- usiadłem i chwilę zacząłem się zastanawiać. Moje słońce pochodzi z tej samej miejscowości co... co Liam- Tak, mam. Lia jest z Wolverhampton.- krzyknąłem przez łzy szczęśliwy. Szczęście w nieszczęściu.

-No to już, jedziemy!- poderwał się Louis i poszedł powiadomić resztę. Ja zebrałem najważniejsze rzeczy i przygotowałem samochód. Po chwili razem z Lou jechaliśmy do Wolverhampton. Chłopaki i dziewczyny mieli wyjechać dopiero za godzinę. Ja już nie mogłem dłużej czekać. Musiałem ratować moje życie.

Kilka minut po 14 dojechaliśmy pod szpital w Wolverhampton. Od razu wysiedliśmy i szybkim tempem weszliśmy do środka. Po uzyskaniu z wielkim trudem potrzebnych informacji kierowaliśmy się pod odpowiednią salę pod którą stał jakiś chłopak, który gdy tylko nas zobaczył ogromnie się zdziwił i zaczął pytać:

-Louis, co wy tu robicie?

-Musieliśmy przyjechać. Trzeba ją uratować.- odpowiedział Tomlinson.

-Ale jak się tu dostaliście? Kto wam powiedział gdzie jest Lia?- dopytywał dalej.

-To moja dziewczyna, wiem skąd jest.- wtrąciłem się, dodając po chwili- Co z Lią?

-Jest w śpiączce.

-To źle czy dobrze?

-Nie wiadomo.- odparł i spojrzał przez szybę na salę, gdzie leżała moja Nathalie. Odwróciłem wzrok w tą samą stronę i znów się popłakałem. Dlaczego wcześniej nic nie wiedziałem? Dlaczego?

-Co to za choroba?- spytałem po chwili, uświadamiając sobie, że tego nie wiem. Nieznajomy chłopak spojrzał na mnie niepewnie i powiedział cicho:

-To białaczka.- nie mogłem uwierzyć. Musiałem do niej wejść.

-Mogę do niej wejść? -spytałem.

-Nie wiem, trzeba zapytać się lekarza. Właśnie idzie w naszą stronę.

-Witam. A panowie do kogo?- spytał mężczyzna w średnim wieku.

-Ja do swojej dziewczyny, Nathalie.- powiedziałem wskazując na salę.- Czy mogę do niej wejść?

-Ach, nie wiem czy to dobry pomysł...- zaczął lekarz.

-Niech pan mu pozwoli.- poprosił Lou.

-No dobrze, możesz wejść. - usłyszałem i od razu wszedłem. Gdy zobaczyłem ten obraz serce mi się krajało. Ona blada, chuda leży na białym łóżku, podpięta tysiącami kabelków do różnych maszyn, będąca w śpiączce. Usiadłem na krześle obok i  ująłem delikatnie jej dłoń. Jak ja ją kocham...
Jej głowa leżała bezwładnie na białej pościeli. Leżała w bezruchu. Wydawałoby się, że jej aura bladnie, choć nie mogłem tego dojrzeć. W tym momencie czułem wręcz jak serce mi zamiera, gdy tak wpatrywałem się w znajome rysy. Przycisnąłem jej dłoń do swojej. Poczułem aksamitność jej miękkiej skóry i słodycz zapachu. Trzymając jej dłoń kurczowo w swojej dłoni zacząłem się trząść. Zadawałem sobie pytanie: Czy się spóźniłem? Zasnęła sama, nawet nie wiedząc, że jestem przy niej. Pocałowałem jej kruchą dłoń i dalej wpatrywałem się w moją ukochaną, walcząc z napływającymi do oczu łzami.
Czy się spóźniłem?
Nie wiem, to czas pokaże.
Ja nie chce.
Jeszcze nie jest za późno.
Jeszcze wszystko można  naprawić.
Jeszcze wszystko może być dobrze.
Prawda?




Hej, kochani!
Witam was po długiej przerwie i od razu mówię, że to nie moja wina. To wszystko przez durnowatych nauczycieli i szkołę.

Ale przechodząc do rozdziału, to jak się wam podoba?
Z góry przepraszam za wszelkie błędy.
Jak myślicie, czy wszystko może być jeszcze dobrze?
Jak sądzicie, co wydarzy się w następnych rozdziałach? 
Piszcie swoje pomysły, chętnie przeczytam i dowiem się jakie wy macie plany na dalszą historię. 


A teraz komentujcie, proszę. :)

Ps. Dziękuję wam za komentarze pod ostatnim rozdziałem i za liczbę obserwujących mojego bloga osób. :) Obiecuję, że następny rozdział postaram się napisać szybciej. :)

Do zobaczenia,
Dija :) 



15 komentarzy= Nowy Rozdział!

Muszę was trochę zaszantażować, hi hi.

Ps. Rozdział 22 mam już prawie cały napisany, więc jeśli chcecie go przeczytać to komentujcie!!!