niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 10

Uwielbiam ludzi, którzy sprawiają, że się śmieję. :D
Nienawidzę ludzi, którzy mnie nie znają a oceniają. 

W poprzednim rozdziale:


-Zmienisz zdanie, gdy zobaczysz się w lustrze.- rzuciła Lia i zadzwoniła dzwonkiem do drzwi, które po chwili otworzył Zayn. Uśmiechnięty i nieco zaskoczony tak późną wizytą Nathalii                                  
                                                              przywitał się:



-O hej. Miło cię widzieć, ale nie spodziewałem się ciebie. Co cię do nas sprowadza?



- Twojemu przyjacielowi potrzebna jest profesjonalna opieka lekarska.- odparła, po czym Zayn rozglądnął się i dopiero zobaczył Harrego.



-O stary kto cię tak urządził. Jakiś zamach był w tym klubie czy coś?-zaśmiał się Malik.



-Tak. Napadła na mnie pewna terrorystka, która teraz stoi obok mnie i czyha na ciebie i cały zespół. Więc lepiej uważaj i się jej słuchaj. Nie wolno lekceważyć słów naszej słodkiej Lii.


-Nie inaczej. A teraz właźcie do środka i niech ktoś poda mi apteczkę.

- Już, już tylko nie bij.- odparli chłopcy udając przerażonych. Wszyscy weszli do środka, gdzie zaraz miała się rozpocząć akcja ratunkowa Pana Styles'a.






*Londyn*
*4 lipiec 2012/ 5 lipiec 2012*
*noc/ poranek*
*narracja 3-osobowa*




- Idźcie do salonu i poczekajcie, a ja pójdę poszukać apteczki- powiedział Zayn i już go nie było. Zostawił sam na sam Lię i Harrego, którzy po kilku sekundach w milczeniu udali się do salonu. Styles rozsiadł się na fotelu, a Nathalie usiadała na kanapie dyskretnie obserwując pomieszczenie gdzie panowała błoga cisza, którą przerwało po pewnym czasie odgłos czyichś kroków. Z pewnością był to któryś z chłopaków. 
Aby nie było Liam'a. Oby nie było Liam'a.- powtarzała sobie w głowie Lia. Jej prośby się spełniły, bo do pokoju wszedł Niall, który standardowo coś jadł. Tym razem wypadło na Laysy. Wszedł do salonu z pełną buzią chipsów i ogromnych uśmiechem na twarzy. Gdy zobaczył Nathalię od razu do niej podbiegł i się z nią przywitał, oczywiście nie obeszło się bez przytulenia, jak to na uroczego Horanka przystało. 
-O hej! Jak cię dawno nie widziałem.- krzyknął uradowany Niall

-Cześć Niall, miło cię widzieć.- odpowiedziała równie ucieszna widokiem Nialla Nathalia. Cieszyła się, bo nie było Liam'a.

-Fajnie, że wpadłaś. Sama jesteś?- zapytał zaciekawiony Głodomor, mając nadzieję chyba, że przyszła też Patricia.

-Sama, sama. Musiałam odprowadzić naszego kalekę do domu.- zaśmiała się.


-Kalekę?-spytał zdezorientowany 

-Nie jestem kaleką!- krzyknął w tym samym czasie Harry od razu podrywając się z fotela i kierując się w stronę Nialla i Lii.

-Ha ha ha ha ha ha!!! Harry kto Cię tak urządził?- zaśmiał się blondasek.

-Nie ważne.- mruknął Harry, a zaraz potem zaczęła się śmiać Lia, miała zaraźliwy śmiech więc po chwili przyłączył się do nie Styles, a Horan patrzył na nich jak na osoby wypuszczone dopiero co z psychiatryka. Oboje ( Lia i Harry ) tarzali się już po podłodze, śmiejąc się wniebogłosy.

-Dobra to jest dziwne...- zaczął Horan, ale w tej samej chwili do pokoju wpadł Malik z apteczką.

-Przyniosłem.... Co oni robią?-spytał zdezorientowany.

-Yyy... właściwie to sam bym się chciał dowiedzieć. Spytałem się kto tak urządził Harrego, na co oni zaczęli się śmiać.- odpowiedział Horan.

-Ha ha ha!!! Nie dziwie się, to jest śmieszne. Pobiła go dziewczyna!- powiedział przez śmiech Zayn.

-Ha ha ha? Dziewczyna? To chyba jakieś sumo musiało być.- stwierdził Niall.

-Ej. Ne jestem aż tak gruba. A choćby nawet jeżeli tak, to nie wyglądam jak sumo!- oburzyła się Lia, która zdążyła już się ogarnąć bo napadzie śmiechu.

-Ale ja wcale nie mówiłem o tobie... yyy zaraz to ty.....- nie dokończył rozbawiony Horan i to on teraz zajmował miejsce swoich przyjaciół na podłodze. Nie mógł przestać się śmiać, wieść, że to Nathalie pobija Harrego rozwaliła go totalnie, lecz po chwili wstał i teraz tylko się uśmiechał.

-Ha ha ha! Styles, popatrz pokonała cię taka kruszynka.- zaśmiał się Niall przytulając Lię.

-Jestem twoim największym fanem- dodał jeszcze blondasek.

-Ej, nie spodziewałem się ataku!- oburzył się Styles.

-Tak, tak Styles każda wymówka jest dobra...- zaczęła Lia, ale przerwał jej Harry, który zaczął ją łaskotać, czego nie znosiła. Zaczęła się szarpać i krzyczeć:

-Dobra ha ha ha. Przestać ha ha ha. Słyszysz?!!!

-Przestane jeśli cofniesz te słowa.- podał warunek Loczek.

-Dobra, obiecuję, tylko przestać.- potwierdziła Lia, po czym szybko wstała i schowała się za Zayn'a.

-No to słucham.- upomniał się Harry.

-Nie nie spodziewałeś się ataku, bo cię wcześniej ostrzegłam, że jeżeli nie zejdziesz mi z drogi to dostaniesz. Ty po prostu nie umiesz się bić!- wyszczerzyła się Nathalie.

-O nie przesadziłaś!- wykrzyczał Harry i pobiegł za Lią, która była już w ogrodzie i stała obok basenu.

-Oj dziewczynko, nie wybrałaś najlepszego miejsca do ucieczki. Teraz sobie trochę popływasz!-zaśmiał się Styles, który biegł już w stronę Lii i wyciągał ręce, żeby ją objąć i wskoczyć do wody., ale ona w ostatniej chwili skuliła się i zwinnym ruchem zrobiła unik przez co "napastnik" wpadł do lodowatej wody.

-Oj, przepraszam. Nie chciałam- zaśmiała się Lia patrząc na Styles'a, który wychodził właśnie z wody cały się trzęsąc i przeklinając.

-Oj, dziewczynko teraz to przesadziłaś. Zapłacisz mi jeszcze, nawet nie będziesz się spodziewać.- "groził" Harry.

-Oj, chłopczyku to brzmi jak groźba. Powinnam się bać?- zapytała rozbawiona Lia.

-Niedługo sama się o tym przekonasz.

-Dobra, dobra. Zobaczymy, a teraz chodź, muszę Cię wreszcie opatrzyć.- rozkazała Lia.

-Okej.- skinął Harry i razem weszli do salonu, gdzie teraz siedzieli już wszyscy- Zayn, Niall, Louis i nawet Liam. Lia była zaskoczona tym widokiem, ale nie dała tego po sobie poznać. Nauczyła się ukrywać uczucia. Nie umie też o nich mówić. Boi się uczuć. Jakichkolwiek. 
Posłała mu tylko wrogie spojrzenie i uśmiechnęła się do Zayn'a:

-Zayn masz może tą apteczkę?

-Tak, jasne.- odpowiedział i podał jej apteczkę.

-O widzę, że ktoś tu zażył kąpieli.- zaśmiał się Malik kiedy przemoczony Styles wszedł do pomieszczenia.

-To wszystko przez nią.- oburzył się Harry wskazując palcem na Lię.

-Tak, tak Styles. To wszystko przeze mnie. Przeze mnie nie umiesz się bić, przeze mnie masz spóźniony zapłon. Tak, masz rację.- prychnęła Nathalie.

-Ha ha ha ha- zaczęli się śmiać wszyscy oprócz Liam'a, który cały czas lustrował Lię dziwnym wzrokiem.

-Dobra Harry, chodź muszę cię opatrzyć.- powiedziała Lia.

-A chociaż znasz się na tym, bo nie wyglądasz.- prychnął Liam.

-I tu cię zaskoczę. Wiem więcej niż ty na ten temat.

-Taaa... Ciekawe skąd, pewnie tylko się przechwalasz.- kontynuował Payne.

-Moja mama była lekarzem.- odpowiedziała całkiem poważnie.

-Była, no właśnie "była" i co pewnie ją zwolnili. Nie zdziwiłbym się, że to po niej masz taki  wybuchowy charakter. Co może nawrzeszczała na pacjenta....- przerwała mu Lia, która miała łzy w oczach. Zabolało i to jeszcze jak. Nikt nigdy nie mówił w taki sposób o jej rodzicach. Z pewnością nikt nigdy nie mówił tak o swoich rodzicach, ale Payne to zrobił. 

-Przestań. Nie powinieneś był mieszać do tego mojej mamy. Jeżeli masz coś do mnie to mi to powiedz prosto w twarz, a nie co chwila się mnie czepiasz. Bądź facet a nie baba. Mniej odwagę, nie bądź tchórzem.- odpowiedziała Lia. W jej błękitnych oczach można było dojrzeć ból, rozczarowanie, smutek, determinację i stanowczość,a nawet gniew.

-A dla twojej wiadomości moja mama nie żyje.- dodała i wyszła z salonu z apteczką w ręku, a za nią podążał zaszokowany Harry.

Na twarzach chłopaków malowało się zdziwienie. Każdy był zaskoczony. Tylko czym? Postawą Lii, zachowaniem Liam'a czy może faktem, że mama Lii nie żyje. A może wszystkim. Po wyjściu Lii i Harrego w pokoju zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Louis:

-Liam coś ty k**wa zrobił? Po co to mówiłeś? Weź mi powiedz co ona Ci zrobiła, że tak jej nie lubisz?- wydzierał się.

-Ja...jaa nie wiem.- jąkał się Liam.

-Taak. Jak nie wiesz dlaczego to się lepiej nie odzywaj. To wcale nie było miłe. Powinieneś ją przeprosić.- dodał Zayn.

-Dobra, dobra... Nic jej nie będzie.- odparł Payne.

-Ku**a! Liam! Co się z tobą ostatnio dzieje? Co?- krzyknął Louis i wyszedł, a chwilę później Niall i Zayn. Liam został sam. Był wkurzony, bo według niego to wsztstko przez Lię. To przez nią kłóci się z chłopakami. On sam nie wie, dlaczego Lia tak na niego działa. Nie zakochał się w niej, co to to nie. Ona po prostu przypomina mu to co już dawno odeszło, to co stracił i to za czym tęskni. Cały czas ma wykrzuty sumienia, że wtedy tak postąpił, że zostawił swoją siostrę samą. Nie może sobie tego wybaczyć, a Lia tak bardzo mu ją przypomina. Noo, cóż. Pech. 






*w tym samym czasie*
*perspektywa Lii*


Ja pie**ole. Jak on może? Co ja mu zrobiłam? Jak on się zmienił, nie poznaję go. To nie jest już mój brat. Ja już nie mam brata. On... achh nieważne.

-Lia? On naprawdę nie chciał. Ja nie wiem co go ugryzło. On naprawdę taki nie jest. Liam tak się nie zachowuje, po prostu ma zły dzień.- zaczął usprawiedliwiać Liam'a Harry. 
-Ej, ale nic się nie stało. Wieże cię. To tylko gorszy dzień.


-Ale nie musisz mnie okłamywać. Widzę, że Cię to uraziło. Jesteś teraz smutna.- ciągnął.

-Wydaje Ci się. Naprawdę, nie jestem zła.

-Ale..- przerwałam mu:

-Temat skończony, nie ma o czym mówić. A teraz idź się przebierz w suche ubrania to później się opatrzę. Ok?

-Jasne.- powiedział i już go nie było. Po niecałych  minutach przyszedł z powrotem. Nie dał mi nawet głębiej utonąć w myślach.

-Gotowy?. To chodź, siadaj.- poleciłam.

-Okej, ale mam nadzieję, że znasz się na tym.

-No pewnie. Mówiłam już, że moja mam była lekarzem. A poza tym to dużo spędzałam z nią czasu w szpitalu. Nie zrobię ci krzywdy.

-A tego to już nie byłbym taki pewien. W końcu to przez siebie musisz mnie opatrzyć.

-Oj Styles, Styles. Marudzisz jak baba.

-Ja...- i znowu mu przerwałam.

-Teraz to siedź cicho, wtedy będzie krótko i mniej boleśnie.- zaśmiałam się, a on już się nic nie odezwał tylko przyglądał mi się jak opatrywałam jego rany. Nooo cóż, muszę stwierdzić, że nieźle mu wkopałam, ale w końcu ostrzegałam. Mógł się odsunąć. Po niecałych 10 minutach skończyłam swoją "pracę".

-Dobra, gotowe. Od 3 góra do 6 dni nie będzie już śladu. 

-Dzięki. 

-Nie ma za co. To był mój obowiązek. -odparłam.

-Czyli gdybyś mnie widziała takiego pobitego, ale przez kogoś innego to byś mi nie pomogła?- zapytał mnie podchwytliwie.

-Co? Nie wiem, nie! Ale teraz czułam się zobowiązana więc...

-Ta, dobra, dobra. Nie pogrążaj się.- zaśmiał się Styles.

-Okej. To już będę szła. Jest późno.- powiedziałam.

-Co?! Nie ma mowy. Nigdzie się stąd nie ruszasz. Zostajesz na noc.

-Nie, nie zostaję na noc. Idę do domu w tej chwili.- odparłam i ruszyłam pożegnać się z chłopakami. A Loczuś stał tak chyba trochę zdezorientowany, bo żadna dziewczyna prawdopodobnie nie odmówiła mu jeszcze noclegu. Ha ha ha!

-Dobra, chłopaki to ja lecę. Do zobaczenia.- krzyknęłam zakładając buty, a zaraz potem zjawił się przy mnie Harry, a reszta chłopaków zbiegła po schodach.

-Co, już tak wcześnie?- spytał "zasmucony" Louis. 

-Louis jest już 2.30 w nocy!- odparłam.

-To wcześnie.- droczył się ze mną.

-No może dla was. Ja za 4 godziny muszę wstać. 

-Oj, dziewczynko nie wyśpisz się.- drażnił się za mną Styles.

-A po co tak wcześnie?- spytał Niall.

-Jutro zaczynają się warsztaty od 8.

-Jakie warsztaty?- spytał ciekawski Horan.

-Taneczne.

-Chcesz nauczyć się tańczyć?- spytał się Louis.
-Bo wiesz jestem całkiem niezłym tancerzem, więc jak chcesz mogę cię trochę poduczyć.- zaśmiał się.

-Ona Ciebie chyba będzie uczyć, a nie ty ją. Wy nie macie pojęcia z kim rozmawiacie.- powiedział poważnie Styles.

-No z Lią.- odparł Głodomorek, na co Harry zaczął się głośno śmiać, a ja się tylko szeroko uśmiechnęłam.

-Nie debilu. Ale nie powiemy wam sami się dowiedzcie.- odparł Harry, a ja przytaknęłam.

-Ej Styles, tylko mi tu nie obrażaj Głodomorka.- zaśmiałam się i przytuliłam Nialla.
-Dobra chłopaki. Miło było, ale się skończyło. Ja już lecę.- pożegnałam się i ruszyłam w stronę drzwi, gdy nagle ktoś zatarasował mi przejście.

-No nie Styles! Powtórka z rozrywki. 

-Nie. Ani mi się waż. 

-Nie ważę się, gdy się odsuniesz.

-Odsunę się, gdy się zgodzisz, żebym Cię odwiózł chociaż do domu skoro nie chcesz zostać u nas.

-Ale...- zaczęłam.

-A zresztą. Co się będę.- powiedział w sekundzie, dosłownie przerzucił mnie przez ramię. No nie oszalał.

-Puść mnie. Słyszysz?!- krzyknęłam a on mnie ignorował.

-Ej nie mówił ci nikt, że kobiet się nie ignoruje.

-Kobiet tak, ale małego tyrana nie.- zaśmiał się.

-Aleś ty dowcipny.- prychnęłam, a z tyłu usłyszałam tylko głośne śmiech pozostałej czwórki zespołu. Mój "porywacz" otworzył drzwi od strony pasażera kierowcy i wsadził mnie do środka, zamykając drzwi na klucz, abym nie mogła wysiąść. Po 5 sekundach on też wsiadł do auta i zapiął pasy, po czym odpalił samochód i ruszył w stronę mojego domu. Jechaliśmy w ciszy już jakieś 15 minut, a nie zamieniliśmy ani słowa. 

-Oj Lia, Lia. Nie bądź zła.

-Ja się nie jestem zła, ja jestem wk**wiona. 

-Ale masz trudny charakter.- stwierdził.

-I kto to mówi.

-No nie mówię. Istne wcielenie diabła.

-Ha ha ha! Ja, diabeł? Chyba coś ci się pomyliło. 

-Nie wydaje mi się.

-A mi się wydaje.

-Nie.

-Tak.

-Nie i koniec.- powiedział.

-Ta...- przerwał mi.

-Nie mów "tak", bo zawrócę do mojego domu i zostaniesz u nas na noc.- zagroził. Dobra wygrał. Chcę jak najszybciej iść spać.

-HA! Wygrałem!- triumfował, a ja wystawiłam mu język. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy . Było to zaledwie jakieś 7 minut. Kiedy podjechał pod moją kamienicę rzuciłam krótko:

-Dzięki za odwiezienie. Na razie.- i chciałam otworzyć drzwi, ale się nie dało. 

-Ej nie wydurniaj się! Otwieraj!- zażądałam.

-Najpierw magiczne słowo.

-yyyy.. Dziękuję.

-Nie to.

-To jakie?- sptałam.

-No domyśl się.

-Nie przeciągaj. Powiedz.

-Przepraszam.

-Za co?- spytała zaskoczona.

-Ha ha ha! Nie no, uwielbiam Cię. To jest to magiczne słowo. Przecież nie przeprosiłaś mnie jeszcze za to wydarzenie przed klubem.

-Ha ha! No tak, wybacz. Przepraszam.- powiedziałam.

-Nie tak. ładniej.- zażądał. Zaraz mnie wkurzy. 

-PRZE-PRA-SZAAAMM!

-Mogłabyś się bardziej postarać.

-Oświeć mnie.- prychnęłam, a on nastawił policzek. Ze niby co? Że ja mam go pocałować. Nooo. trudno niech stracę. A może zyskam? Mniejsza z tym. Zbliżyłam się do niego i musnęłam jego policzek swoimi wargami. Mmm znowu poczułam ten nieziemski zapach perfum.  Niebo...

-Wystarczy. - spytałam, a on kiwnął głową i mnie przytulił, ale po chwili się odsunęłam:

-Dobra. Koniec tych dobroci. Teraz to idę na serio. Pa.

-Do zobaczenia.- odpowiedział, a ja wyszłam z auta i udałam się w stronę kamienicy. Weszłam do mieszkania i od razu poszłam się myć a później spać. Czeka mnie jutro ciężżżkkkiiiiiii dzień. 





Witajcie robaczki :* :* :*

Masz dziś dla was kilka informacji/ pytań. Więc zacznę po kolei:

1. Jest 10! Jak się wam podoba? 


2. Przepraszam was, że tak długo nie dodawał rozdziału, ale kompletnie nie miałam czasu. Nauczyciele świrują. Mam teraz masę sprawdzianów, kartkówek itp. Z resztą sami wiecie jak to jest. Więc jeszcze raz przepraszam. Nie wiem też kiedy pojawi się 11 rozdział. 


3. Proszę o komentarze. To naprawdę ważne.


4. Wpadłam ostatnio na taki pomysł: może założyć kolejnego bloga z opowiadaniem.

Jeżeli chcielibyście opowiadanie mojego autorstwa to piszcie w komentarzach: "YESS!"
Jak będzie was dużo to wstawię taką małą ankietę na temat kolejnego opowiadania. Mam kilka ciekawych koncepcji i myślę, że niektóre są naprawdę spoko. Co wy myślcie na temat tego pomysłu?

Pa pa pa! Do następnego!!! :) ;D


Pozdrawiam 


Dija;)









2 komentarze: