Rozdział 2
Może kiedyś będzie lepiej, ale pewnie nie teraz...
muzyka:
*perspektywa 3-osobowa*
* Londyn- lotnisko*
Wylądowała, jest w Londynie. Mieście, gdzie zaczyna od początku. Samolot wylądował, Lia wyszła z maszyny i udała się do budynku lotniska, po czym z niego wyszła. Rozglądnęła się za "wolną" taksówką i gdy ją ujrzała poszła w jej kierunku. Wsiadła do czarnego samochodu, a taksówkarz włożył jej walizki do bagażnika.
- Dzień dobry.- przywitała
- Dobry, dobry. Dokąd jedziemy?
- Proszę, adres jest na kartce.- powiedziała podając starszemu panu adres jej nowego mieszkania, który miała zapewniony przez dom dziecka, na dobry początek. Jechali przez 2 h, stojąc przy tym w 1,5h w korkach. Londyn to bardzo tłoczne miasto, a w dodatku deszczowe. Zaczęło padać. Pogoda była typowa dla tamtejszego klimatu, mimo, że był lipiec. Lii wcale to nie przeszkadzało, wręcz deszcz ją uszczęśliwił. Lubiła taki klimat. Zawsze ponura sceneria dawała jej natchnienia do myślenia. Przypominała sobie stare czasy i coraz bardziej uświadamiała, że musi walczyć o lepsze jutro. Dojechała pod kamienicę, w której będzie teraz mieszkać. Zapłaciła taksówkarzowi i wyszła z auta. Starszy pan podał jej walizki, po czym ruszyła w stronę nowego domu. Wtargała walizki po schodach i otworzyła ciemne brązowe drzwi. Weszła do mieszkania. Nie było ono duże, ale było jej. Kuchnia, korytarz, łazienka, sypialnia i mały salon. Postawiła walizki w kremowym przedpokoju. Mieszkanie było całkiem ładnie urządzone. W korytarzu mieściło się lusterko, niewielka komoda i kilka wieszaków, na których Lia pozostawiła swoje przemoczone ubrania. Zdjęła także buty i poszła w stronę sypialni. Była ona w odcieniach koloru miętowego. Na środku stało duże białe łóżko, a po jego lewej stronie znajdowała się ogromna biała szafa. Na przeciwko niej znajdował się niewielki balkon, na którym stał malutki stolik i krzesło, które właśnie mokły. Na ścianach wisiały 2 piękne obrazy i kilka półek, a na brązowych ciemnych panelach leżał biały futrzany dywan. Pokój od razu przypadł Lii do gustu. Na myśl o tym, że mieszkanie jest tylko jej ogromny uśmiech zawitał na jej twarzy. Potem skierowała się w stronę salonu. Był on utrzymany w kolorze czarno- białym. Ściany zdobiły w tych kolorach przepiękne tapety. A na środku pomieszczenia stała niewielka czarna kanapa z białymi poduszkami, przed którą stał czarny kwadratowy stolik, a na nim biała podkładka. Na ścianie wisiał niedużych rozmiarów plazmowy telewizor, pod którym stała czarna szafka, a obok niej regał na książki. W pokoju było także okno, które wychodziło w stronę wejścia do parku, mieszczącego się po drugiej stronie ulicy. Widać było, że park nie jest za często odwiedzany, co dało urok temu miejscu. Potem Lia poszła zobaczyć kuchnię i łazienkę. Kuchnia była naprawdę malutka. Kilka szafek, piekarnik, zlew, lodówka, kuchenka i zmywarka. Pod oknem stał stół, a obok niego 2 krzesła. Pomieszczenie to urządzone było w kolorach beżu i jasnej pomarańczy. Łazienka natomiast była niebiesko- biała. Płytki, ściany i sufit były błękitne, a umywalka, wanna, toaleta były białe. Dodatkowo kilka akcesorii, takich jak lampa, ręczniki czy jakieś pudełka były białe. Mieszkanie, chociaż niewielkie bardzo spodobało się Lii. Czuła się tu naprawdę dobrze i bezpiecznie. Po zwidzeniu mieszkania, Lia postanowiła się rozpakować.W tym celu udała się do miętowego pomieszczenia, zabierając wcześniej walizki z przedpokoju. Otworzyła ogromną szafę i zaczęła układać w niej wszystkie swoje rzeczy, nucąc przy tym piosenkę Ed'a Sheeran'a- Give Me Love. Dziewczyna miała przepiękny głos. Z reszta bardzo dobrze też tańczyła. Jest tegoroczną mistrzynią UK w tańcu jazzowym. A po wakacjach zaczyna naukę w prestiżowej szkole tańca w Londynie. Od zawsze było to jej marzeniem, czekała aż się ono spełni i się spełniło, doczekała się. Przyjęli ją bez wszelkich trudności, bo przecież która szkoła taneczna nie chciałaby tak dobrej tancerki. Gdy skończyła poszła zażyć kąpieli, a później się położyć. Była zmęczona, ten dzień ją wykończył. Po wykonaniu wszystkich czynności w łazience udała się do sypialni. Odchyliła białą pościel, po czym przykryła się nią i od razu zasnęła w objęciach Morfeusza, nie mogąc doczekać się kolejnego dnia.
*Londyn*
*2 lipiec 2012- wtorek*
*narracja 3-osobowa*
*godziny poranne*
Dźwięk budzika obudził Lię. Otworzyła oczy, ale po chwili znowu je zamknęła. Spowodowały do promienie słońca, które wpadły do jej pokoju i za razem oślepiły ją. Po chwili ponownie otworzyła je i spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę 8.30. Przetarła oczy i wstała z łóżka. Wyjrzała przez okno. Niby słońce świeciło, ale chmury były deszczowe. Postawiła ubrać długie czarne spodnie, bokserkę i na to skórzaną kamizelkę. Do tego dobrała krótkie botki i kilka dodatków. Z tymi rzeczami skierowała się do łazienki, aby się przyszykować. Miała dzisiaj parę ważnych spraw do załatwienia. Weszła do łazienki, po czym umyła zęby, zrobiła delikatny makijaż i przebrała się w wcześniej przygotowany strój. Włosy natomiast zostawiła rozpuszczone, jednak wcześniej je rozczesała.
Po wykonaniu tych wszystkich czynności skierowała się do kuchni, aby przyrządzić sobie najważniejszy posiłek dnia, a mianowicie śniadanie. Otworzyła lodówkę, a tam nic, pustki. Zapomniała wczoraj zrobić zakupy. Pozazdrościć jej tylko spostrzegawczości. Kto by pomyślał, że jak się wprowadza do nowego mieszkania to nie będzie w nim żadnego jedzenia? Tak, no właśnie. Zrezygnowana Lia udała się do pokoju po portfel i telefon, a później ruszyła na poszukiwanie sklepu. Wyszła z mieszkania, wcześniej zamykając drzwi. Gdy była już pod budynkiem zdała sobie sprawę, że za nim znajdzie sklep to pewni trochę mnie. Postanowiła więc zapytać o drogę któregoś z mieszkańców kamienicy. W tym celu znowu weszła do budynku i zapukała w drzwi po lewej stronie na parterze, ale nikt nie odpowiedział. Zapukała drugi raz i wtedy usłyszała głos jakieś dziewczyny, mówiący "chwileczkę" , postanowiła więc poczekać. Po pewnej chwili drzwi się otworzyły w ukazała się w nich szczupła brunetka, o brązowych oczach, która chyba właśnie gdzieś wychodziła.
- Słucham?- zapytała właścicielka mieszkania
- Cześć. Wczoraj się tu wprowadziłam i nie bardzo znam okolicę, więc jakbyś mogła to powiedz mi gdzie jest najbliższy sklep, bo chyba zaraz zemdleję z głodu.
- Dobrze się składa, bo ja też się wybieram tam gdzie ty. Więc jak chcesz to możemy iść razem.
- Jasne. A tak a pro po to jestem Nathalie, ale jak chcesz mów mi Lia.
- Ok, ja jestem Patricia.
- Dobra, to idziemy?.
- Tak, jasne. - Patricia zamknęła drzwi i obie ruszyły w stronę sklepu.
- Daleko do tego sklepu?
- Nie, jakieś 10 minut drogi.
- No to w sumie nie tak daleko. Długo już tu mieszkasz?
- Nie, wprowadziłam się tu niecały miesiąc temu, wcześniej mieszkałam pod Londynem, ale od września zaczynam naukę w szkole tanecznej.
- O! Ja też rozpoczynam naukę w szkole tańca. A do jakiej idziesz?
- Do London Contemporary Dance School.
- Tak? Ja też. Fajnie, będziemy razem w jednej szkole.
- Cieszę się, że wreszcie poznałam kogoś kto chodzi do tej szkoły, kto w ogóle tańczy, bo wśród moich znajomych to tylko ja jestem tancerką. A masz jakieś szczególne osiągnięcia taneczne?- spytała Patricia
- No mam. Zdobyłam mistrzostwo świata w jazzie w tym roku i 3 lata wcześniej mistrzostwo Europy. No i oprócz tego kilka mniejszych nagród w różnych konkursach.
- Wow! Naprawdę, jestem mistrzynią świata w jazzie?
- Tak.
-Lia, no to gratulację. Naprawdę świetnie tańczysz. Nieraz oglądałam twoje filmiki i na prawdę byłam pozytywnie zaskoczona. Nie wiem dlaczego cię nie poznałam teraz. Tam wyglądasz trochę inaczej.
- Na konkursach zmieniam trochę swój wygląd, a z resztą filmików nie dodawałam już z pół roku.
- No właśnie. Dlaczego, tak się opuściłaś Lia?- zaśmiała się Patricia
- Miałam pewne problemy ze zdrowiem, właściwie do do tej pory mam i po prostu nie miałam czasu.
- A to coś poważnego?
- Tak. Powiem Ci, ale obiecaj, że nikomu nie wygadasz. To dla mnie bardzo ważne. Wyglądasz mi na zaufaną osobę i myślę, że mogę ci powiedzieć. A uwierz mi, nie robię tego za często.
- Ok. Mi możesz powiedzieć wszytko.
- No to tak. Jestem chora na białaczkę i w ostatnim czasie mój stan zdrowia się pogorszył. Leżałam w szpitalu przez prawie 2 tyg., a później gdy wyszłam miałam masę spraw do załatwienia w zawiązku z przeprowadzką. Nie miałam na taniec, ani siły, ani czasu.
- O rany. Przykro mi. Ale teraz jest dobrze. Tak?- zapytała z troską Pati.
- No nie do końca. Jest już lepiej, ale nie wiadomo ile jeszcze czasu mi pozostało, jak nie przyjmę odpowiednich leków.
- No to czego ich jeszcze nie wzięłaś?
- No i tu jest mały problem. Dawka na 2 miesiące kosztuje 20 tys. A ja takich dawek muszę przyjąć 4, czyli łączny koszt wynosi 80 tys. Na te leki jest mnie po prostu nie stać.- powiedziała ze smutkiem w głosie Lia.
- No ten problem taki mały nie jest. Ale masz rodzinę, znajomych i jeszcze mnie. Na pewno razem damy radę. Nie przejmuj się.
- To wcale nie jest takie proste. Moi rodzice nie żyją od 4 lat, a ja od tamtego czasu mieszkałam w domu dziecka. Przyjaciół też nie mam, bo się ode mnie odwrócili, gdy zaczęłam mieć problemy. Nie mam żadnej rodziny, nikogo. Jestem sama.- powiedziała Lia, starając się nie płakać. Dla niej płacz był oznaką słabości, a nie chciała pokazywać, że już nie ma siły na cokolwiek.
- Bardzo cię przepraszam. Nie wiedziałam. Przepraszam cię.- zaczęła mówić zmieszana Patricia, przytulając przy tym nowo poznaną dziewczynę.
- Dobrze, dobrze. Nic się nie stało. Przecież nie wiedziałaś. Nie przejmuj się. Ok?
- To ty mnie pocieszasz zamiast ja ciebie. Ale ze mnie koleżanka.- zaśmiała się Patricia, a po niej Lia.
- Dziękuję Ci.- wyszeptała cicho Lia przytulając swoją przyjaciółkę. Dziwne, zazwyczaj Nathalia z nikim tak szybko się nie zaprzyjaźnia, nikomu tak szybko nie ufa. A tu proszę jedno spotkanie i narodziła się nietypowa przyjaźń. Od samego początku między dziewczynami była jakaś szczególna więź. Są bardzo podobne, a zarazem tak inne. Lia niemiła, bo ją do tego życie zmusiło, a Patricia wredna, bo taka już jest, taka się urodziła.
- Ale za co ty mi dziękujesz, dziewczyno?- spytała zaskoczona Pati.
- Za to, że jesteś. Od dawna nie spotkałam osoby, której przy pierwszym spotkaniu zaufam i się z nią zaprzyjaźnię, przed którą otworzę się bez problemu, która będzie wiedzieć więcej o mnie niż mój były brat, a kiedyś byłam z nim bardzo blisko i wiedział o mnie niemal wszystko. Dziękuję ci. Jeszcze nikt w tak banalny sposób nie wniósł na moją twarz uśmiech.- odpowiedziała Lia.
- O jak słodko.- zaśmiała się Pati.
- Taa, nie przyzwyczajaj się. Ja do miłych osób nie należę.
- To dobrze się składa się bo ja też.- zaśmiała się Pati a z nią Lia.
- Ale za raz, za raz. Powiedziałaś wcześniej byłe brat? Jest coś takiego w ogóle?- zapytała zdziwiona Pati.
- Według mnie tak. Ale to już dłuższa historia i opowiem ci ją kiedy indziej.
- Ok, ok. Chodź już. Jesteśmy pod sklepem.- pogoniła Pati Lię. Dziewczyny weszły do dużego marketu. Wzięły koszyki i poszły po potrzebne im rzeczy. Gdy Lia sięgała po opakowanie mąki, jakiś chłopak wjechał w nią wózkiem. Potrąciwszy Lię ona upadała na podłogę. Była nieźle wkurzona. Natychmiastowo wstała i zaczęła się drzeć:
- Co ty sobie kur*a wyobrażasz? Jak nie widzisz to sobie okulary kup, a nie wjeżdżasz wózkiem w ludzi w sklepie. -po tych słowach Lia spojrzała na chłopaka morderczym wzorkiem, na początku nie wiedziała kto to jest, ale po chwili oprzytomniała. To nie mógł być on. To nie mógł być Max. Jej były chłopak. Przecież on powinien być chyba w więzieniu. Pobił chłopaka, który teraz przez niego był kaleką. Nie mógł chodzić. Nic dziwnego, przecież gdy dopadło go 2 chłopaków i zaczęło go bić z zaskoczenia, nie miał się jak bronić. Dobrze, że była z nimi Lia i ich w porę odciągnęła od niego, bo teraz mógłby już nie żyć.
- O, kogo my tu mamy? Pannę Payne. Nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś piękna i wyszczekana. Stęskniłem się za tobą.- powiedział z ironicznym uśmiechem Max.
- I tu się kur*a mylisz, dużo się zmieniłam a ty za to w ogóle. Jesteś taki sam jak wtedy. Co, nadal bijesz bezbronnych ludzi?- odpowiedział z trumfem na twarzy Lia.
- No jakoś przez ostatnie 3 lata nie miałem okazji, bo jakbyś nie zauważyła do byłem w pierdlu, do którego trafiłem przez ciebie.
- Ja tego chłopaka nie pobiłam. Ty ch*ju jakbym mogła to jeszcze raz bym cie do więzienia wsadziła i na dożywocie. Takich jak ty, to się powinno zabijać.- powiedziała mrożącym krew żyłach głosem. Gdy to wypowiadała zjawiła się przy niej Patricia. Ale wiedziała, że nie powinna się wtrącać, tym bardziej, że nie wie o co chodzi. A oni nie przejmowali się, że wokół niech są ludzi, tylko kłócili się dalej.
-Czy ty wiesz co mówisz. Sama się z nami zadawałaś. Byłaś taka jak my.
- Nie, ja nigdy nie byłam taka jak wy, ani nie będę. Ja nigdy nie należałam do mafii, ja nigdy nie pobiłam, ani nie zbiłam człowieka, a wy tak i jeszcze macie z tego satysfakcję. Bardzo się różnimy.- odparła na to Lia.
- Ale byłaś moją dziewczyną, w pewnym sensie jesteś taka jak my.
- Masz racje. Byłam twoją dziewczyną i to był mój najgorszy błąd w życiu. Jesteś diabłem, nie człowiekiem, ty nie masz uczuć. Dla ciebie każdy jest obojętny. Myślisz tylko o sobie. Jesteś skończonym dupkiem. Uważającym się za kogoś lepszego egoistą. A w rzeczywistości jesteś nikim. I wiesz co, cieszę się że ci to w końcu powiedziałam. Nie żałuję.- wykrzyczała wręcz Lia, a Max patrzył na nią wielkimi oczami, nigdy by się nie spodziewał, że u to powie, przecież kiedyś go "kochała".
- Lepiej uważaj co mówisz. Zobaczysz, kiedyś się zemszczę. Lepiej uważaj, bo coś niemiłego może ci się stać. - zagroził jej Max.
- Taak, już się boję. A tak na serio to spadaj i nigdy więcej na oczy mi się nie pokazuj.- odparła Nathalia, odwracając się od niego i zabierając koszyk z zakupami, zdecydowanym krokiem, jakby nigdy nic skierowała się ku kasie, a po chwili w jej ślady poszła Patricia.
Po chwili dziewczyny wyszły ze sklepu z pełnymi siatkami i ruszyły w stronę kamienicy. Panowała między nimi cisza, ale żadnej z nich ona nie przeszkadzała. Obie analizowały wydarzenie, które miało miejsce 10 minut temu. Obie były zaskoczone. Po chwili odezwała się Patricia:
- Byłaś naprawdę niezła. Wieki szacunek. Nie każdy potrafiłby się tak odezwać.
- Taak, dzięki. Nie ma to jak kłótnia z przeszłością na początek dnia.
- A czy możesz mi powiedzieć, kto to w ogóle był?- zapytała nieśmiało Pati, widząc że Lia się tym na prawdę przejęła. Chciała jej w jakiś sposób pomóc, tylko bardzo nie wiedziała jak.
- Tak, masz prawo na wyjaśnienia. Otóż. Jak miałam 15 lat spotkałam go w klubie. On miał wtedy 18 lat. Spodobał mi się, zakochałam się tak jakby w nim, a on we mnie. Zaczęliśmy się spotykać. Na początku było dobrze, pomagał mi zacząć nowe życie, tylko jakie. Pełne alkoholu, narkotyków, papierosów. Życie pełne nałogów. Później jak się okazało był członkiem mafii. Nie przeszkadzało mi to, byłam oślepiona "miłością" do niego, teraz wiem jaka byłam głupia. Tak naprawdę nigdy go nie kochałam, byłam tylko zauroczona. Kiedyś wieczorem wracałam z nim i jego kolegą z imprezy. O dziwo nie byli pijani, po drodze spotkaliśmy jakiegoś chłopaka, a oni się na niego rzucili z nienacka i zaczęli go bić. Tak po prostu, bez powodu. Ja ich od niego odciągnęłam, inaczej ten chłopak teraz by nie żył. Mieli sprawę w sądzie, a ja przeciwko nim zeznawałam i trafili do więzienia. Zrozumiałam, jakim on jest bydlakiem. Nie zachowywał się jak człowiek, tylko jak zwierzę. Oczywiście nie obeszło mi się także bez problemów. Moi dotychczasowi kumple odcięli się od mnie, zostałam całkiem sama. W dodatku pozostali członkowie ich paczki, zaczęli mi grozić. Gdy policja się o tym dowiedziała zaczęła ich szukać, a ja miałam obstawę policji przez 24h na dobę. Ale gdy ich zamknęli poprosiłam, abym dostała broń. Po kilku procedurach, badaniach itd. dostałam ją. Ale nigdy jej przy sobie nie nosiłam, nigdy jej nie użyłam, ale teraz widzę że będę musiała ją mieć przy sobie przez cały czas, bo on już wyszedł z więzienia i będzie chciał się na mnie zemścić. I to w sumie tyle tej historii.
- Powiem ci szczerze, że miałaś bardzo trudne życie.
- Nadal mam, ale już się z tym pogodziłam. Teraz nie obrażę się jak nie będziesz chciała mnie znać. Przyzwyczaiłam się że ludzie ode mnie odchodzą.
- No coś ty. Nigdy cię nie zostawię, zawsze będę przy tobie. Stałaś się moją najlepszą przyjaciółką, pomimo że znamy się tylko 2h. Ja cię już kocham jak siostrę.- oznajmiła Pati.
- To naprawdę miłe z twojej strony. I ja tez cię kocham, siostrzyczko. - zaśmiała się Lia.
- Wiesz co Nathalie, jesteś niezwykłą osobą, wiele osób na twoim miejscu dawno by się poddała, a ty nadal jesteś silna i walczysz. Podziwiam cię.
- Dzięki. Ale wiesz chyba, że to nie koniec mojej historii. Jest jeszcze wiele spraw o których nie wiesz.
- Ooo, zapowiada się ciekawie. Mam się bać?
- Nie. raczej nie. Dobra chodźmy szybciej, bo zaraz zemdleję z głodu.
- Oki, oki. W takim razie zapraszam się do mnie na śniadanie.
- Z chęcią przyjmę twoją propozycję, bo nie umiem zrobić nawet głupiej jajecznicy.
- Hehe, ja za to świetnie gotuję.- odparła Pati. Gdy dotarły do kamienicy poszły do mieszkania Patricii, na wymarzone śniadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz