Rozdział 6
Uśmiech nie zawsze oznacza, że ktoś jest szczęśliwy. Czasami po prostu oznacza, że ktoś jest silny...
muzyka:
W poprzednim rozdziale:
-Teraz tego spaceru tak łatwo ci nie odpuszczę inaczej się na ciebie obrażę.- powiedział z miną, która miała wyrażać smutek, ale jednak zamiast tego wyszedł mu dziwny grymas, na co się zaśmiałam.
-Hahaha. Dobra. Niech będzie, zgadzam się na ten spacer.- powiedziałam rozbawiona.
- W takim razie zapraszam panią. Idziemy…
*Londyn*
*godziny wieczorne*
*perspektywa Lii*
- To gdzie idziemy?- spytałam mojego towarzysza
- Niedaleko znajduje się taki park, może być?.
- Jasne. Nie znam kompletnie Londynu więc zdaję się na ciebie.
- W takim razie będę musiał cię oprowadzić.
- Yhym.
- Długo tu mieszkasz?
- Bardzo długo, aż 3 dni.- zaśmiałam się.
- Hehe. To rzeczywiście długo.
- Tak.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- Hmmm... Nie ma co opowiadać. Nie jestem ciekawą osobą. Ty za to tak, więc ty powiedz coś o sobie.
- Mylisz się. Jesteś bardzo tajemnicza, taka inna.
- Skoro tak... To zagrajmy w pięć pytań. Ty zaczynasz.- powiedziałam
- Dobrze. To ile masz lat i do jakiej szkoły chodzisz?
- Ejj, to dwa w jednym. Nie fair, ale nich cie będzie. Lat 18, a od września zaczynam naukę w London Contemporary Dance School.
-To szkoła taneczna, tak? Ty tańczysz?
- Tak. Tańczę, z resztą jak widziałeś w klubie.
-A no takk. Nie poznałem cię teraz. Sorry.
- Spoko nic się nie stało. Przecież nie jestem sławna i ty chyba też nie...
- No tak właściwie to..... Nie ważne. Teraz twoja kolej.
- Czym się interesujesz?
- Muzyką, piłką nożną, samochodami i chyba tyle. A ty?
- Tańcem, no trochę muzyką, motorami, piłką nożną też.
- Na serio? A zakupy?
- Szczerze?- zapytałam, na co kiwnął potakująco głową.
- Nienawidzę zakupów. To dla mnie męczarnia.
- Boże... Znalazłem swój ideał...- powiedział podnosząc głową ku niebu.
-Głupek.- powiedziałam przez śmiech, na co wystawił mi język.
- Ty się śmiejesz, a ja mówię całkiem serio.- powiedział z całkiem poważną miną.
- Głupek, zdania nie zmieniłam.
- Ale fajny głupek, prawda?- zapytał poruszając dziwnie brwiami. Wyglądał komicznie.
- Może... Ale teraz kolejne pytanie.
- A ty od ilu lat tu mieszkasz?- spytałam loczka.
- W sumie to będzie gdzieś 2 lata. Wcześniej mieszkałem w Holmes Chapel. A ty gdzie wcześniej mieszkałaś?- spytał
- W Wolverhampton.
-Tak? Mój przyjaciel stamtąd pochodzi. Może go znasz, albo ja cię kiedyś z nim zapoznam.
- Jak się jeszcze kiedyś spotkamy to czego nie. Ok, a teraz ja pytam cb. Więc, gdybyś miał wybrać między spotkaniem z dziewczyną, a spotkaniem się z kumplami, to co byś wybrał?- zadałam mu takie pytanie, bo chciałam poznać trochę jego charakter, poglądy.
-Cóż... To zależy od dziewczyny. Jakby to była dziewczyna, której nie lubię i nie wiedzę przyszłości dla naszej dalszej znajomości czy coś, to wybrałbym kumpli. A jeżeli byłaby to dziewczyna, którą lubię, podoba mi się, dobrze mi się z nią rozmawia to wybrałbym spotkanie z nią, bo nie wiadomo czy druga okazja by się powtórzyła.- szczerze to zaskoczył mnie swoją odpowiedzią. Zdobył mój szacunek, bo z tego co powiedział to wywnioskowałam, że nie bawi się dziewczynami, tylko raczej traktuje je poważnie. Nie jak zabawkę. Wydaję mi się, że jest naprawdę spoko chłopakiem.
- Podoba mi się twoje podejście. To dobrze, że nie traktujesz dziewczyn jak zabawek. Bo ja nienawidzę po prostu takich kolesi. To teraz twoja kolej.- powiedziałam
- Hmm... Więc masz może rodzeństwo?- spytał, trafiając przy tym w mój czuły punkt. No i co ja mam mu odpowiedzieć. Nie lubię o tym gadać, jest to dla mnie bardzo drażliwy i przykry temat. Przyjechałam tu, żeby o nim zapomnieć, ale się najwidoczniej nie da. No trudno.
- Tak, to znaczy nie! Nie mam rodzeństwa.-poplątałam się w swojej wypowiedzi, przez co o n spojrzał na mnie jak na kosmitkę. Ale się skompromitowałaś Lia. Brawo!- pomyślałam.
-A ty masz rodzeństwo?- spytałam, żeby wybrnąć z tej całej niekomfortowej sytuacji.
- Mam, starszą siostrę Gemmę.
-Więc teraz ostatnie pytanie. Radzę żebyś się dobrze nad tym zastanowił, bo to już ostatnie.- poradziłam mu.
- W takim razie.... Jesteś z kimś w związku?- spytał, ale zastanawiałam się po co? Przecież raczej się nigdy nie spotkamy. Czyżbym się mu podobała? Nie, raczej nie. Oczywiście, że nie.
- Obecnie nie. A ty?- zapytałam o to samo, bo już nie miałam pomysłu na pytania.
- No ja też nie.- odpowiedział, na co ja posłałam mu uśmiech.
-Masz śliczny uśmiech, taki radosny.- powiedział.
-Uśmiech nie jest zawsze oznaką szczęścia. Czasem po prostu oznacz to, że ktoś jest silny.
- Ale ty jesteś szczęśliwa?- spytał.
Można tak powiedzieć...- odparłam, przecież każdy inaczej rozumie pojęcie szczęście, każdego co innego uszczęśliwia i smuci. Każdy jet inny, każdy się czymś różni. Nie ma dwóch takich samych osób. Każdy szczęście rozumie inaczej, a ja chyba go jeszcze nie rozumiem.
"Najładniej uśmiechają się Ci, którzy cierpią.
Najpiękniejsze oczy mają Ci, którzy dużo płaczą.
Najlepiej słuchają Ci, których nikt nie słucha.
Najwięcej marzą Ci, którzy najwięcej stracili.
Najlepiej przytulają Ci, którzy za kimś tęsknią."
Dobra. Więc gdzie teraz idziemy?- spytał spoglądając na mnie swoim czarującym uśmiechem i pięknymi zielonymi oczami, w których widać było odbijające się światło Księżyca, który oznaczał że jest już późno. Przy nim nawet nie zauważyłam, że się ściemniło. Musiało być już późno, ponieważ w parku były tylko dwie osoby- jakaś para, która siedziała na ławeczce i oglądała niebo oraz my spacerujący razem nieznajomi.
- Wiesz, ja się będę musiała już zbierać, bo jutro czeka mnie ciężki dzień. Mam masę spraw do załatwienia.
Dobranoc.- powiedziałam i miałam już odchodzić gdy usłyszałam jego melancholijny głos:
Dobranoc.- powiedziałam i miałam już odchodzić gdy usłyszałam jego melancholijny głos:
-Szkoda. W takim razie pozwól mi się chociaż odprowadzić.
-Naprawdę nie trzeba. To daleko, a ty też pewnie nie masz blisko do domu.
-Nie mam, ale ty nie znasz Londynu i jak się zgubisz to będę miał cię na sumieniu, a w dodatku jest ciemno. Nie puszczę cię samej.
-Po przedstawieniu takich argumentów to chyba nie mogę się nie zgodzić.- zaśmiałam się. Chciałam żeby mnie odprowadził, ale nie chciałam się narzucać. Chciałam móc zostać z nim dłużej, ale się bałam, że się zakocham ( o ile już tego nie zrobiłam ). Chciałam, ale strach przezwycięża.
-W takim razie chodź.- odparł i razem skierowaliśmy się w stronę mojej kamienicy. Nie rozmawialiśmy już ze sobą. Zapadła cisza, ale nie taka krępująca, wręcz przeciwnie. Ta była tak przyjemna, w ogóle mi nie przeszkadzała. Z resztą jemu chyba też nie. Wyglądał jakby nad czymś myślał. Może podobnie jak ja, analizował zdarzenie, które miało dziś miejsce. Albo myślał jakby tu szybko zwiać. Nie wiem. Przez całą drogę próbowałam wyczytać to z jego twarzy, zerkając na niego ukradkiem. Jednak nic nie wywnioskowałam. Nie jestem dobrym myślicielem. Trudno, najwyżej się nie dowiem. Droga zajęła nam 25 minut. Odprowadził mnie pod same drzwi kamienicy.
- Więc Dobranoc.- pożegnałam się.
-Dobranoc- odparł z dość dziwnym wyrazem twarzy, posłałam mu pożegnalny uśmiech i otwierałam drzwi, kiedy po raz kolejny tego wieczoru usłyszałam jego zachrypnięty głos.
-Lia zaczekaj. Dasz mi swój numer?
- A po co ci?- spytałam głupkowato.
- Noo, żebym mógł się z tobą skontaktować- odparł ze zmieszanym wyrazem twarzy.
- Wiesz, ja mam inny pomysł.
- Jaki?
-Zostawmy to przeznaczeniu.- oznajmiłam
- Czyli?- spytał zdezorientowany.
-Nie dam ci mojego numeru, ty nie dasz mi swojego. Nasze dalsze spotkanie zostawimy w rękach przeznaczenia. Jeżeli jest nam dane się drugi raz spotkać to na pewno się spotkamy, wcześniej lub później. A jeżeli los nie przygotował nam wspólnej historii to trudno. Takie jest życie.- powiedziałam, będąc sama pod wrażeniem swojej wypowiedzi.
- A może tak pomóc przeznaczeniu?
-Zaufaj mi.- powiedziałam, po czym pocałowałam go w policzek i schowałam się do kamienicy, a on tam nadal stał nie wiedząc co się przed chwilą wydarzyło. Jestem dziwna, przecież chcę się z nim jeszcze spotkać. Co we mnie wstąpiło. Nie mam pojęcia. On jest dla mnie jak słońce. Gdy go widzę od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech, taki szczery.
" Zaczynam się bronić,
Bo nie chcę się zakochać.
Gdybym kiedykolwiek to zrobiła,
to myślę, że dostałabym ataku serca."
A no tak zapomniałabym. Chciałabym wam polecić pewnego bloga, który naprawdę jest świetny. Naprawdę warto zajrzeć:
http://love-death-who-win.blogspot.com/
3 komentarze= Nowy rozdział
Dija;)
Swietne pisz dalej błagam
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:)
:)
:)
Cudny :*
OdpowiedzUsuńMasz prawdziwy talent
OdpowiedzUsuń